Nowe badania klimatyczne pokazują, że wody u wybrzeży Kalifornii mogą się podnieść wyżej i szybciej, niż do tej pory sądzono.
Stanowa Rada Ochrony Oceanu (OPC) zwraca uwagę na coraz szybciej roztapiające się lodowce na Antarktyce, gdzie znajduje się blisko 90% lodu na powierzchni Ziemi. To właśnie zachodzące w tej części globu zmiany mają się przyczynić, obok m.in. emisji gazów cieplarnianych, do podnoszenia się poziomu wody w Oceanie Spokojnym, nad którym położony jest najbardziej zaludniony stan w USA.
Według oceny OPC w najlepszym razie woda w Zatoce San Francisco podniesie się od 1 stopy do 2,4 stopy (30-73 cm) do końca stulecia. Ale tylko pod warunkiem, że świat ograniczy spalanie paliw kopalnych. W najgorszym razie poziom wody może się podnieść przed 2100 r. nawet o 10 stóp (3 metry), co miałoby katastrofalne skutki dla wszystkich mieszkających w pobliżu wybrzeża osób.
Naukowcy podkreślają, że podnoszący się poziom wód już teraz ma duży wpływ na ekstremalne warunki pogodowe, które wystąpiły ubiegłej zimy. W Kalifornii doszło wtedy do powodzi, a ulewne deszcze osłabiły tamę wodną w Oroville – najwyższą w USA – i trzeba było ewakuować ponad 180 tys. mieszkańców z północnej części stanu.
(hm), Fot. Dreamstime.com