Były wicemarszałek województwa wielkopolskiego i były szef LPR w Poznaniu Przemysław Piasta uważa, że nauczycielom podwyżki się nie należą, bo wybierając swój zawód, wiedzieli, jakie warunki pracy ich czekają. – Nie dość, że my – rodzice musimy „wygospodarować czas”, co dla większości z nas będzie oznaczało wykorzystanie urlopów bądź zwalanie pracy, to jeszcze będziemy musieli pracować za nauczycieli. Tylko, że w przeciwieństwie do nich mamy to zrobić zupełnie za darmo – napisał na Facebooku.
Mimo prowadzenia negocjacji związkowców z rządem cały czas bardzo możliwy jest strajk nauczycieli od 8 kwietnia, a więc tuż przed egzaminami gimnazjalnymi (10-12 kwietnia). Przypomnijmy, że we wtorek przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz Forum Związków Zawodowych zmienili żądania. Wycofali się z wcześniejszego postulatu 1000 zł podwyżki dla nauczycieli, a zamiast tego zaproponowali wzrost wynagrodzeń o 30 proc. Oba związki chcą też tzw. dodatku za wysługę lat, który pozwoliłby dodatkowo podnieść wynagrodzenia nauczycielom mianowanym i dyplomowanym.
Do postulatów nauczycieli krytycznie odniósł się na Facebooku były wicemarszałek województwa i były szef LPR w Poznaniu Przemysław Piasta. W poście zamieszczonym na portalu społecznościowym opisuje sytuację, w której dyrekcja szkoły, do której uczęszczają jego dzieci poinformowała rodziców o możliwym strajku, a nauczyciele przekazali uczniom materiał, który w razie protestu będą musieli opanować w domach. „Z rosnącym rozbawieniem obserwuję spadek poparcia dla planowanego strajku nauczycieli. Nie jestem nim zresztą zaskoczony. W końcu rodzice, których z definicji jest znacznie więcej niż nauczycieli, zorientowali się, że konsekwencje strajku odczują na własnej skórze. I to dość silnie” – pisze na wstępie Piasta. „Reasumując: nie dość, że my – rodzice musimy „wygospodarować czas”, co dla większości z nas będzie oznaczało wykorzystanie urlopów bądź zwalanie pracy, to jeszcze będziemy musieli pracować za nauczycieli. Tylko, że w przeciwieństwie do nich mamy to zrobić zupełnie za darmo. Nic więc dziwnego, że nerwowość rośnie.” – pisze Przemysław Piasta.
Dalej zaznacza, że od samego początku protestu nie popierał, ponieważ z żądaniami wzrostu płac nie nastąpiły propozycje naprawy mocno systemu oświaty. „Czyli klasycznie: „Dajcie, nam się należy!” Otóż wcale się nie należy. Jeśli ktoś decydował się kilka czy kilkanaście (lub nieco więcej) lat temu zostać nauczycielem wiedział jakie warunki pracy i płacy go czekają. Zawód nauczyciela wiąże się bowiem całym szeregiem korzyści i ograniczeń” – kontynuuje Piasta.
Według byłego wicemarszałka korzyści z wykonywania zawodu nauczyciela jest wiele. Wśród nich wymienia pracę w wymiarze 18 godzin tygodniowo, otrzymywanie wypłaty „z góry”, czy możliwość korzystania z urlopu na poratowanie zdrowia. „Minusów pracy nauczyciela jest nieco mniej, ale mają one dość ciężki kaliber. Podstawowym i najczęściej podnoszonym jest dość słabe wynagrodzenie. Pamiętajmy jednak też, że praca nauczyciela jest niezwykle stresogenna. Wiąże się także z dużą odpowiedzialnością za uczniów.Reasumując: młody człowiek wybierający swoją ścieżkę kariery powinien położyć na szale plusy i minusy tej pracy. Ale także np swoje pasje, marzenia i… potrzeby materialne.” – pisze prawicowy polityk. Piasta stwierdza na koniec, że mógłby poprzeć protest tylko w sytuacji, w której nauczyciele zadeklarowaliby, że wraz ze wzrostem płac będą z siebie więcej dawać.
BLD aip