Niektóre najbiedniejsze obszary Anglii mogą trafić w stan „permanentnego lockdownu”. Brytyjski rząd musi coś poradzić na głęboko zakorzenioną nierówność i wynikający z niej duży wskaźnik zakażeń, komentuje prof. Dominic Harrison.
Prof. Dominic Harrison jest dyrektorem do spraw zdrowia w Blackburn. Powiedział on, że jeśli rząd nadal będzie „niepotrzebnie karał” konkretne rejony, to obszary takie jak ten pod jego kontrolą pozostaną w lockdownie przynajmniej do początku lata.
W wywiadzie dla The Guardian, Harrison skomentował – „Potrzebujemy restrykcji, ale potrzebujemy [ich] w formie, która będzie efektywniejsza, bardziej pomocna, mniej niepotrzebnie karcąca niż te ciągłe kontrole, które nie będą efektywne, albo przynajmniej nie będą efektywne w dłuższym okresie czasu i nadal będą narażać ekonomię na straty.”
Premier Boris Johnson planuje zapowiedzieć kolejne kroki jakie podejmie Anglia w walce z koronawirusem w przyszłym tygodniu. Obecny lockdown powinien zakończyć się 2 grudnia, ale obszary które zmagają się z najwyższymi restrykcjami, najpewniej nadal będą im podlegać.
Z badań przeprowadzonych przez prof. Harrisona wynika, że najgorsze wyniki odnotowano w obszarach gdzie mieszka dużo pracowników „pierwszej linii frontu”, znajduje się najwięcej bloków i kamienic, oraz gdzie mieszka największa ilość mniejszości etnicznych.
W Blackburn, najbiedniejsze dzielnice wykazują najwyższy wskaźnik zakażeń COVID-19. Podczas gdy rejony należące do 10% najbiedniejszych, odnotowały łącznie 2,678, w rejonach gdzie mieszka najbogatsze 10% nie odnotowano żadnego.
„Jeśli strategia narodowa, która ma na celu kontrolę wirusa, zwłaszcza w rejonach podwyższonego zagrożenia, nie podejmie walki z chociaż częścią tych problemów, najpewniej [ta strategia] nie będzie skuteczna.” – twierdzi Harrison.
PS