Żart – tym jednym słowem lider społeczności muzułmańskiej w Detroit określił ubiegłotygodniową wizytę w mieście szefa Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych.
Jeh Johnson w środę spotkał się z muzułmanami w Detroit i Dearborn. Dawud Walid, dyrektor wykonawczy frakcji Rady ds. Relacji Amerykańsko-Islamskich (CAIR) w Michigan, nie poszedł na żadne z jego wystąpień, by zaprotestować w ten sposób przeciwko temu, jak Departament traktuje wyznawców islamu, umieszczając ich na przykład na listach osób z zakazem podróżowania samolotem.
– Ludzie bez kartoteki kryminalnej pozbawiani są praw gwarantowanych przez Piątą Poprawkę. Są napastowani, gdy latają, ich nazwiska lądują na listach obserwowanych osób. Nie mogą nawet odpowiedzieć na materiał dowodowy, bo o nic się ich nie oskarża – stwierdził.
Johnson mówił w Michigan m.in. o konieczności budowania pomostów pomiędzy muzułmanami w USA, ale zdaniem Walida przewodniczący Departamentu jedynie te mosty pali. Dodał, że prędzej niż muzułmanie ludzie o białym kolorze skóry powinni być podmiotem profilowania rasowego i lądować na specjalnych listach.
– Jakoś nie słyszałem, żeby FBI mówiło chrześcijanom, by byli czujni i sami wcielali się w rolę policjantów po tym, jak doszło do ataku na Planned Parenthood. Nie słyszę nic takiego, gdy pali się kolejny czarny kościół – oznajmił.
(dr)