Korea Północna jest w posiadaniu miniaturowych głowic jądrowych i opanowała technikę zamontowania ich na rakietach średniego zasięgu – poinformował rząd Korei Południowej, potwierdzając tym samym to, co od dłuższego czasu podejrzewali międzynarodowi wojskowi, agenci, a także cywilni eksperci.
Ta wiadomość oznacza, że Pjongjang jest zdolny do przeprowadzenia ataku jądrowego w zasięgu nawet 1280 km, czyli w dowolne miejsce w Korei Płd. i w Japonii, a być może nawet USA. Kim Dzong Un kilkakrotnie mówił już, że posiada taką broń i straszył atakiem nuklearnym, ale dotychczas informacje te nie zostały oficjalnie potwierdzone. – Wiemy, że są w stanie zaatakować. Czy to zrobią, to już decyzja polityczna – powiedział „The Times” anonimowy południowokoreański polityk. Podkreślił on jednak, że póki nie ma dowodów na to, że Korea faktycznie zamontowała głowice na pociskach Rodong.
Wielokrotnie testowane rakiety te są zdolne przenosić ładunki o wadze tony na odległość 2 tys. kilometrów. Pjongjang jest w posiadaniu około 200-300 takich pocisków.
Kim Dzong Un nie od dziś straszy wrogów. Korea Północna od lat rozwija swoje prace nad najbardziej niebezpiecznymi broniami. 6 stycznia władze tego kraju potwierdziły oficjalnie, że dokonały próbnego wybuchu niewielkiej bomby wodorowej. Siła eksplozji dokonana na głębokości dziesięciu kilometrów pod ziemią była tak silna, że wywołała trzęsienie ziemi o sile 5.1 w otwartej skali Richtera. Była to czwarta próba jądrowa tego kraju od roku 2006. Inne miały miejsce w roku 2009 i 2013 wywołując za każdym razem sprzeciw krajów zachodnich. Rada Bezpieczeństwa ONZ na początku marca tego roku zaostrzyła sankcje wobec Pjongjanga.
Aleksandra Gersz, Sylwia Arlak AIP, AP Photo/Lee Jin-man