Moskwa chce od Kijowa rekompensaty za okres, gdy Krym znajdował się pod kontrolą Ukrainy. Według radia Echo Moskwy, specjalna grupa robocza działająca w Dumie Państwowej podała, że chodzi co najmniej o 20 miliardów euro. Część rosyjskich i zagranicznych komentatorów nazywa żądania Rosji „absurdem” i „niewiarygodnym cynizmem”. W 2014 roku Rosja wprowadziła swoich żołnierzy na Krym, zorganizowała nielegalne referendum i na jego podstawie oderwała półwysep od Ukrainy.
Pomysł wysunięcia żądań finansowych wobec Kijowa zgłosił szef Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin już w marcu. Wtedy część rosyjskich ekspertów i intelektualistów ostrzegła, że takimi projektami Moskwa sama sobie zaszkodzi. Niezależni komentatorzy uznali, iż jest to kolejny blef Rosji, która chce zaognić sytuację międzynarodową wokół Ukrainy. Politolog Igor Nikołajew w rozmowie z radiem Echo Moskwy stwierdził, że Rosja nie ma żadnych szans na to, aby jakakolwiek poważna międzynarodowa instytucja zajęła się roszczeniami wysuwanymi przez agresora i separatystów. Rosyjski filozof Igor Czubajs zauważył, że za brak rozwoju Krymu w ostatnich latach przed aneksją odpowiada obalony prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. „Być może wille Wołodina i Janukowycza sąsiadują ze sobą na moskiewskiej Rublowce, więc pewnie tam będą się dogadywać, kto i komu ile jest winien” – napisał rosyjski filozof. Natomiast autor bloga „SierpemPO” ostrzega rosyjskie władze, że tego typu pomysły mogą skutkować tak zwanymi „roszczeniami odwetowymi”, z którymi wystąpią do Rosji wszystkie kraje, które doznały krzywd zarówno moralnych, terytorialnych, jak i gospodarczych od ZSRR oraz współczesnej Federacji Rosyjskiej.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Maciej Jastrzębski/Moskwa/kj