9.8 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Morderca zdążył założyć rodzinę i wyprowadzić się. Po 8 latach w Poznaniu znaleziono zasuszone zwłoki jego szwagra. Zbrodnia doskonała?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Makabrycznego odkrycia dokonali robotnicy pracujący przy ulicy Półwiejskiej 20. 12 września 1931 roku za składem węglowym znaleźli – stojące niemal na baczność – zasuszone zwłoki mężczyzny. Ciekawe, czy ta niemal doskonała zbrodnia ujrzałaby światło dzienne, gdyby nie przypadek? Kim był nieboszczyk? Komu się naraził?

 

Międzywojenny Poznań był miastem tętniącym życiem. Gazety co rusz informowały o prężnie rozwijającym się przemyśle, o poznańskich bankach wspierających polski rząd. Ogromnym zainteresowaniem poznaniaków cieszyły się kroniki towarzyskie i … kryminalne. Te drugie potrafiły wzbudzić nie lada popłoch w mieście. Oczy całej Polski skierowane były na 150-tysięczny Poznań, gdy w 1919 roku, powstawał tu uniwersytet. I gdy Powszechną Wystawę Krajową, prezentującą – w 1929 roku – dorobek dziesięciolecia niepodległej Rzeczypospolitej – zwiedziło 4,5 miliona zwiedzających.

Dwa lata później znów głośno było o Poznaniu i w samym jego centrum. A to za sprawą Leona Hałasa. Makabrycznego odkrycia dokonali, 12 września 1931 roku, robotnicy pracujący przy ulicy Półwiejskiej 20. Za składem węglowym znaleźli – stojące niemal na baczność – zasuszone zwłoki mężczyzny. Ciekawe, czy ta niemal doskonała zbrodnia ujrzałaby światło dzienne, gdyby nie przypadek? Kim był nieboszczyk? Komu się naraził? Cofnijmy się o osiem lat…

 

Leon Hałas: Plan prawie doskonały…

 

Leon Hałas, hulajdusza i huncwot. Nie miał pracy, pieniędzy i perspektyw. Miał za to mieszkanie przy ulicy Półwiejskiej 20. Rozkochał w sobie Helenkę Jankowiak, obiecując jej złote góry. Niestety, problemy zaczęły się, gdy okazało się, że Helenka jest w ciąży. Samym uczuciem przecież nie mogliby żyć…

 

Pewnej niedzieli, podczas rodzinnego obiadu, przyszły szwagier Leona – Józef opowiadał o swojej pracy. Goniec Banku Mieszczańskiego nie zdawał sobie sprawy, że swoją szczerością wydał na siebie wyrok. Między zupą a pieczystym, w głowie Leona już rodził się morderczy plan. Nieświadomy niczego, szesnastoletni Józef Jankowiak dał się Leonowi namówić na „małą robótkę” z szybkim zarobkiem. Obiecał przyszłemu szwagrowi, że pomoże mu ściągnąć platynę z bezpieczników w piwnicy przy ulicy Półwiejskiej 20. I tak, ten „niewinny szaber” miał niby podreperować budżet Leona. Prawda, niestety, była inna. Hałasowi zależało na pieniądzach, ale tych „dużych”, które co poniedziałek w torbie gońca nosił Józef.

 

W poniedziałek rano, zgodnie z umową, Leon czekał na Józefa na stopniach Banku Mieszczańskiego. Stamtąd mieli wyruszyć na Półwiejską. Leon upewnił się, że w torbie Józefa są pieniądze i zaprosił przyszłego szwagra „na jednego”. Po wódeczce, robota miała im lepiej pójść. Ale jak to zwykle bywa, w pobliskiej knajpce, na jednym się nie skończyło. Szesnastolatek nieźle się wstawił. Gdy dotarli do piwnicy, nawet nie zauważył, że Leon sięgnął po młotek. Wystarczyło, tylko kilka silnych uderzeń, by z Józefa uszło życie.

 

Hałas działał szybko. Pieniądze ukrył w restauracji naprzeciw kasyna wojskowego przy ulicy Bukowskiej, u stolarza ekspresowo zamówił dwie deski, a młotek wyrzucił do Warty. Wieczorem wrócił na miejsce zbrodni. Sztywne zwłoki Józefa wsunął „na baczność” do wąskiej piwnicznej wnęki, którą zabił „poczernionymi węglem” deskami.

 

Leon i Helenka: Życie nad zwłokami

 

Leon wyszedł z piwnicy. Szybkim krokiem udał się do Rączkowskiego. Kupił ulubione ciastka Helenki i poszedł do niej w odwiedziny. Wszystko wyglądało normalnie. [sonda]11327[/sonda] Za przyszłym zięciem nie przepadała matka Helenki i Józefa, to ona jedna – od samego początku – podejrzewała, że Hałas mógł mieć związek ze zniknięciem jej syna. Matczyne serce i tym razem się nie pomyliło. Gdy zauważyła plamy krwi na ubraniu Leona, ten wykpił się krwotokiem z nosa. Gdyby tylko wiedziała…

 

Bezskutecznie trwały poszukiwania Józefa. Szukała go policja i szukał bank. Zginęło w końcu 12 milionów złotych. Jednak Józefa, nikt nie widział. Przepadł, jak kamień w wodę… Mimo rodzinnej tragedii, dwa tygodnie po zaginięciu Józefa, wyprawiono weselisko Leona i Helenki. Można przypuszczać, że pośpiech spowodowany był ciążą, wszak panna z brzuchem nie miałaby łatwego życia. I choć wcześniej, Leon nie śmierdział groszem, nikt nie dziwił się, że na ślub znaleziono pieniądze. Leon twierdził, że je pożyczył. Gdy zainteresowała się tym policja, pokazał dokumenty świadczące o tym, że wziął pożyczkę.

 

Gdy państwo młodzi urządzali się w mieszkaniu na Półwiejskiej, do rodziny przyszedł list od… Józefa. Wysłany został ze stacji granicznej w Zbąszyniu. Dopiero po latach okaże się, że jego autorem był Leon. Ukradzione pieniądze wystarczyły Hałasom na trzy lata. Tyle trwała sielanka na Półwiejskiej, kilka metrów… nad zwłokami Józefa.

 

Francuska sielanka brutalnie przerwana

 

Leon i Helena zdecydowali się poszukać szczęścia poza granicami Polski. Wyjechali do Francji. Mieli ładny domek w Bourg en Bresse na przedmieściach Lyonu. Tam przez kilka lat żyli na całkiem niezłym poziomie. Leon dostał pracę w drukarni, szef był z niego bardzo zadowolony. Życie rodzinne też kwitło. Hałasowie doczekali się piątki dzieci. Byli zgodnym i szczęśliwym małżeństwem. Widać było, że się kochają.

 

Pewnego dnia sielankę przerwała wizyta francuskiej policji, która poinformowała Hałasów o odnalezieniu zwłok Józefa przy ulicy Półwiejskiej 20. Rodzice Heleny rozpoznali szczątki syna. Leona zatrzymano, a polskie władzy rozpoczęły procedury ekstradycyjne.

 

Leon Hałas: Zabiłem z miłości

 

W Poznaniu wrzało, a już w lutym 1932 roku, Leon Hałas znalazł się w miejskim więzieniu. Przed sądem zbierały się tłumy gapiów. Proces był głośny na cały kraj. W ostatnim słowie Leon Hałas przyznał płacząc: „Tak, to ja zabiłem, ale z miłości… Proszę o najwyższą karę…” Mimo oburzenia opinii publicznej i makabrycznej zbrodni, jakiej dopuścił się Leon, sąd wymierzył mu „tylko” karę 10 lat ciężkiego więzienia za „zabójstwo bez zastanowienia”. Prokurator natychmiast wniósł apelację. Już pół roku później, w kolejnym procesie, zmieniono kwalifikację czynu na „zabójstwo z premedytacją’’ i skazano Hałasa na śmierć przez powieszenie.

 

To uspokoiło opinię publiczną, ale w marcu 1933 roku, po kolejnej apelacji zamieniono mu karę śmierci na dożywocie. Ocalał, ale prawa obywatelskie stracił na zawsze. Najprawdopodobniej przeżył wojnę, choć była też wersja, że został zabity przez Niemców.

 

aip

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520