Bydgoskie Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 nie chcą komentować wypadku myśliwskiego Miga-29 we poniedziałek pod Warszawą do czasu aż nie zakończy się dochodzenie w tej sprawie.
Czwartego marca po południu rozbił się myśliwiec MiG-29 z Mińska Mazowieckiego. To już trzecia katastrofa i szósty poważny wypadek w ostatnich trzech latach. Wszystkie te poradzieckie myśliwce przechodzą przeglądy w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy…
Utracona maszyna nosiła numer taktycznym „czerwone 40”. Nosiła imię dowódcy dywizjonu 303 z okresu Bitwy o Anglię, gen. bryg. Witolda Urbanowicza. Została wyprodukowana w 1989 roku.Do Polski trafiła z Czech kilkanaście lat temu. MiG miał prawie dwa tysiące przelatanych godzin. Samolot wystartował po ukończeniu na nim prac przez techników z bazy w Mińsku Mazowieckim. – Wszystkie Migi przechodzą przeglądy i modernizacje w WZL nr 2 – mówi „Expressowi” Daniel Ciechalski, rzecznik zakładów lotniczych.
– Trzeba jednak podkreślić, że część prac przy tych maszynach może być przeprowadzana przez techników w macierzystej bazie. Jakie to prace – powiedzieć nie mogę. Nie wiemy też, czy w WZL nr 2 odbywają się remonty układów hydraulicznych odpowiadających za działanie układu sterowania maszyn. Podejrzenie o wadliwość działania tego układu pojawiła się już w poniedziałek w pierwszych komentarzach po wypadku myśliwca. – Do czasu zakończenia dochodzenia przez komisję nie będziemy w żaden sposób zajmowali stanowiska ani komentowali tego wypadku – zastrzega Daniel Ciechalski.
wm aip