Decyzja prezydenta Baracka Obamy o zniesieniu przywileju imigracyjnego, który mieli Kubańczycy, podzieliła polityków Florydy, gdzie żyje największa kubańska populacja w USA.
Tak zwana polityka wet foot, dry foot pozwalała na pozostanie w Stanach Zjednoczonych obywatelom Kuby, którzy dotarli na ląd. Ci, których złapano na morzu, byli wysyłani z powrotem do ojczyzny.
W czwartek Obama zniósł to prawo ze skutkiem natychmiastowym. Senator z Florydy Marco Rubio skomentował, że cała polityka ustępującego prezydenta względem Kuby jest „absurdalna”. To właśnie Obamę oraz reżim Castro obwinił o wzrost migracji kubańskiej, który jest obserwowany od 2014 roku.
Florydzki kongresmen Mario Diaz-Balart uznał natomiast tę decyzję za „kolejne haniebne ustępstwo wobec reżimu Castro”.
Przyklasnął jej z kolei senator Bill Nelson, który podkreślił, że to właściwy krok. Kathy Castor z Izby Reprezentantów stwierdziła zaś, że decyzja ta powinna pociągnąć za sobą kolejne zmiany na lepsze.
W USA nadal będą mogli pozostać Kubańczycy, którzy dostaną się do kraju nielegalnie, ale wykażą, że potrzebują azylu i pomocy humanitarnej.
(łd), Fot. Dreamstime.com