Sekretarz stanu Michigan poinformowała, że nie podzieli się z administracją Donalda Trumpa prywatnymi informacjami wyborców.
Prezydent powołał niedawno komisję, która ma zbadać rzekome oszustwa wyborcze. Trump podejrzewa, że w ubiegłorocznych wyborach uczestniczyło kilka milionów osób nieuprawnionych do głosowania. Twierdzi, że gdyby nie one, zdobyłby większość nie tylko w Kolegium Elektorów, ale i w tzw. głosowaniu popularnym.
Komisja zażądała od stanów różnych informacji na temat głosujących, w tym części numeru ubezpieczenia społecznego oraz daty urodzin. Ruth Johnson, sekretarz stanu Michigan, oświadczyła tymczasem, że może się podzielić z administracją federalną jedynie rokiem urodzenia wyborcy, ale nie dokładną datą. Podkreśliła też, że stanowe prawo chroni numer ubezpieczenia oraz prawa jazdy mieszkańców.
Jak dotąd władze dziesięciu stanów i Dystryktu Kolumbii zapowiedziały, że w ogóle nie zastosują się do żądań komisji. To Kalifornia, Kentucky, Massachusetts, Minnesota, Missisipi, Nowy Meksyk, Nowy Jork, Dakota Południowa, Tennessee oraz Wirginia.
(dr)