30 tysięcy złotych. Tyle pieniędzy straciła w poniedziałek 70-letnia mieszkanka Lublina. Kobieta uwierzyła, podającym się za policjantów oszustom w to, że jej córka spowodowała wypadek, a pieniądze są potrzebne na ratowanie jej z opresji.
Mężczyzna, który zadzwonił do kobiety, podając się za funkcjonariusza policji, powiedział lubliniance, że jej córka potrąciła pieszego na przejściu i ma poważne kłopoty, gdyż może jej grozić nawet 12 lat więzienia. – Budując napięcie oraz uczucie niepokoju, swoje słowa uwiarygodnił, przekazując słuchawkę zrozpaczonej sprawczyni wypadku, która jako „córka” starszej pani miała potwierdzić tę straszną wiadomość – relacjonuje Anna Kamola z lubelskiej komendy. Oszust, by spróbować uspokoić kobietę, przekazał jej, że z sytuacji jest wyjście. Warunkiem było jak najszybsze wpłacenie ponad 200 tys. zł. zadośćuczynienia. – Lublinianka potwierdziła, że w banku ma odłożoną gotówkę, ale znacznie mniej, niż potrzeba. Szybko okazało się, że i taka suma wystarczy, by uwolnić córkę z tarapatów. Ponieważ liczył się czas, 70-latka natychmiast poszła do banku po wypłatę oszczędności. Jak się okazuje, kobieta przez cały czas była w telefonicznym kontakcie z „asystentką inspektora”, która „pilnowała” by ta nikomu nie wyjawiła o całej sprawie – opisuje Kamola.
W tym samym czasie, kolejny z oszustów skontaktował się z mężem oszukiwanej kobiety. 70-latka wcześniej zdążyła jedynie wspomnieć mężowi o wypadku. – Oszuści podejrzewając, że mężczyzna może wpłynąć na decyzję żony, starali się nie dopuścić do tego, by małżonkowie mieli ze sobą telefoniczny kontakt. W tym celu jeden z oszustów celowo wprowadził starszego pana w błąd, wysyłając go pieszo do jednego z lubelskich szpitali. Tam miała czekać żona i sprawczyni wypadku – jego córka – kontynuuje Anna Kamola. Starsza kobieta wróciła natomiast z gotówką do domu, a po niespełna dwóch godzinach w jej drzwiach zjawił się młody mężczyzna, który zabrał kopertę z 30 tys. złotych na „ratowanie córki”. Chwilę po tym, czekający pod szpitalem mąż 70-latki otrzymał polecenie, by wracać do domu. Tam miała czekać na niego policja oraz rodzina. – Po powrocie do domu i rozmowie małżonków o zaistniałej sytuacji, a także kontakcie z prawdziwą córką, okazało się, że rodzina padła ofiarą bezwzględnych oszustów. O sprawie zostali powiadomieni policjanci, którzy poszukują sprawców tego przestępstwa – kończy Kamola.
AG (aip)