Proces 25-letniej łodzianki Aleksandry B., której prokuratura zarzuca zabójstwo swojego partnera Mateusza W. w Aleksandrowie, zaczął się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Oskarżona, która przebywa w areszcie śledczym, nie przyznała się do winy i odmówiła składania zeznań. Grozi jej dożywocie.
Do tragedii doszło w mieszkaniu Kamila P. 7 maja 2018 roku w Aleksandrowie. Śledczy ustalili, że dzień wcześniej odbywała się tam impreza towarzyska zakrapiana alkoholem. Oprócz gospodarza i pokrzywdzonego uczestniczył w niej Jacek S. Mężczyźni postanowili zaprosić Aleksandrę B., która od czterech miesięcy spotykała się Mateuszem W. Zadzwonili do niej. Około północy oskarżona przyjechała taksówką. Przywiozła wódkę „Wyborową” i piwo w puszkach. Impreza rozkręciła się i trwała dnia następnego.
W tym czasie biesiadnicy zamawiali kolejne porcje alkoholu, który dowożony był taksówką. Uczestnicy imprezy płacili wspólnie. Około godz. 14.30 Jacek S. położył się spać i nie widział dramatycznych wydarzeń. Otóż w aneksie kuchennym doszło do awantury między oskarżoną i pokrzywdzonym. W tym czasie Kamil P. siedział w pokoju i stamtąd dość dobrze widział co działo się w aneksie. Sprzeczka między Aleksandrą B. i Mateuszem W. dotyczyła ich wzajemnych relacji. On był dość spokojny i próbował uspokoić rozjuszoną partnerkę, która w pewnym momencie rzuciła pod jego adresem: – „Szmato, zabiję cię!”.
W tym czasie Mateusz W. stał tyłem do pokoju. Nagle odwrócił się i gospodarz z przerażeniem zauważył, że w jego klatce piersiowej, na wysokości serca, tkwi nóż kuchenny. Kamil P. podbiegł do ciężko rannego i sprawdził jego puls. Okazało się, że tętno było bardzo słabe.
Zwrócił się do nożowniczki: – „Dziewczyno, coś ty zrobiła?!”, po czym zadzwonił po pogotowie ratunkowe. Gdy ratownicy zjawili się w mieszkaniu, Mateusz W. siedział w aneksie kuchennym: Plecami był oparty o kontuar, zaś głowę miał opuszczoną na klatkę piersiową. Niestety, nie można było go uratować. Tymczasem Aleksandra B. wezwała policjantów i podczas rozmowy oznajmiła im, że to ona ugodziła nożem partnera. Potem – podczas przesłuchania w prokuraturze – wycofała się z tych słów.
aip