Lewy może być już spokojny jeśli chodzi o sprawę picia szampana na Stadionie Narodowym w czasie fety po awansie do Euro 2016, czym miał naruszyć przepisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.
Policja postanowiła umorzyć postępowanie. Stróże prawa doszli do wniosku, że ustawodawca chciał zapewnić bezpieczeństwo kibicom i uczestnikom zawodów, a nie uniemożliwiać sportowcom radość z sukcesu. Gdyby jednak doszło do dalszych działań policji, pole do popisu czekało… prawników.
– Trudno stwierdzić, czy Lewandowski pił, czy się tylko oblał tym napojem. To ostatnie nie jest oczywiście zabronione – analizuje, nie kryjąc rozbawienia, prawnik z Katowic Sławomir Zaremba. – Żeby stwierdzić, czy pił, należałoby dowodowo zabezpieczyć wszystko, co się rozlało, zmierzyć objętość, dodać to, co zostało w butelce, porównać z nominalną pojemnością butelki i wtedy dopiero można by twierdzić, że pił. Jeżeli jednak nie sposób powyższego przeprowadzić, chociażby ze względu na to, że część wsiąkła w murawę, należałoby postawić zawiadamiającemu zarzut z art. 234 kodeksu karnego, bo nie wykazał, a fałszywie oskarża. No chyba, że Lewy by się przyznał…
TS źródło: AIP