14.3 C
Chicago
czwartek, 18 kwietnia, 2024

Legia – Bruk-Bet 3:0. Lepiej zacząć grać po przerwie niż wcale

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Po słabiutkiej pierwszej połowie w drugiej Legia wrzuciła wyższy bieg i pewnie pokonała Bruk-Bet Termalikę 3:0. Kibice stołecznej drużyny mogą być zadowoleni z pięknych bramek Pasquato i Hamalainena oraz tego, że ich drużyna na własnym stadionie nie traci punktów, a nawet bramek. Szwankuje za to skuteczność, a w Warszawie szybko mogą zatęsknić za Malarzem i Guilherme.

Siedem bramek w trzech poprzednich meczach stracili legioniści. Trzy wbili im piłkarze Korony Kielce, po dwie pierwszoligowej Bytovii Bytów oraz Sandecji Nowy Sącz. Dziury w defensywie mistrza Polski zbiegły się z nieobecnością Michała Pazdana (choć w pierwszym z czterech ostatnich spotkań, w którym go zabrakło Legia zagrała na zero z tyłu z Górnikiem Zabrze). W sobotę „Pirania” wrócił, a obrona stołecznej drużyny zaczęła grać nieco pewniej. Może nie od początku, ale z czasem pozwalała gościom na coraz mniej. I w końcu zachowała czyste konto. Od kiedy trafił do Legii, Arkadiusz Malarz jest jej pewnym punktem. Ratował skórę kolegom niezliczoną ilość razy, a poważne błędy popełniał bardzo rzadko. Jeden z tych ostatnich przytrafił mu się jednak w poprzedniej kolejce w Niecieczy. Szczęście w nieszczęściu, że jego pomyłka nie kosztowała zespołu porażki – w końcówce punkt dał Legii gol Jarosława Niezgody. 37-letniego bramkarza można usprawiedliwiać trudnymi tygodniami w życiu osobistym czy niejasną sytuacją kontraktową (jego umowa wygasa w czerwcu i wszystko wskazuje na to, że klub jej nie przedłuży). Mimo tego w sobotę Malarz zrobił to, czego się po nim spodziewaliśmy – wyszedł na boisko i znów pokazał dużą klasę. Wspaniale wybronił choćby sytuacją sam na sam z Bartoszem Śpiączką. Chwilę wcześniej zaspała obrona Legii i… sędziowie, którzy nie zauważyli ewidentnego spalonego. Z jednej strony trudno dziwić się władzom Legii, że chcą wypromować kogoś młodszego i w przyszłości zarobić na jego transferze. Z drugiej, gdzie znajdą kogoś, kto uratuje im tyle punktów co Malarz? Z klubu wkrótce ma też odejść Guilherme. Przesympatyczny Brazylijczyk ma potencjał, jakiego ze świecą można szukać w całej lidze. Problem w tym, że nie zawsze go wykorzystuje (inaczej już dawno grałby w Hiszpanii, Włoszech czy Francji). Tak było też w sobotę. Zwłaszcza w pierwszej połowie irytowały jego nieudane próby dryblingów, złe decyzje i straty… Gui zamiast tworzyć przewagę, często był piątym kołem u wozu. Plus należy mu się za wykorzystanie rzutu karnego (choć Jan Mucha miał piłkę na rękawicach). Jeśli pion skautingowy Legii dobrze go zastąpi, po takim Guilherme nikt w Warszawie zbyt długo płakał nie będzie. Pamiętając ostatnie transfery do klubu, kibice mogą jednak za Brazyliczykiem szybko zatęsknić. Trudno odmówić Legii tego, że stwarza sobie sytuacje. Do pełni szczęścia brakuje jednak, by piłkarze zaczęli je wykorzystywać. Skuteczność drużyny Jozaka kuleje nie od wczoraj. W pierwszej połowie wołała wręcz o pomstę do nieba. Po przerwie było już nieco lepiej. Rzut karny wykorzystał Guilherme, a akcja na 2:0 mogła być zapowiedzią nowego, lepszego jutra. Takie podania, jak Kaspra Hamalainena do Christiana Pasquato, chcielibyśmy oglądać dużo częściej. A wykończenie Włocha, piękny strzał z pierwszej piłki, można pokazywać w filmach promocyjnych miasta Warszawa. Były zawodnik Juventusu kolejny raz pokazał, że ma w sobie to coś. Może po przepracowanym z drużyną okresie przygotowawczym stanie się jednym z liderów Legii? Wspierać go powinien Hama, który kapitalnym uderzeniem z linii pola karnego podwyższył wynik na 3:0. Mimo bezbarwnej pierwszej połowy Legii udało się zdobyć trzy bramki i trzy punkty. Twierdza Warszawa pozostaje tym samym niezdobyta. W sześciu meczach przy Łazienkowskiej z Romeo Jozakiem na ławce, gospodarze wygrali sześć razy. W pięciu ligowych nie stracili nawet bramki. Od czegoś trzeba zacząć, W tak wyrównanej (wersja dla bardziej złośliwych – słabej) lidze jak nasza solidne punktowanie u siebie to podstawa sukcesu. Jeśli legioniści zaczną jeszcze lepiej grać na wyjazdach, trudno ich będzie powstrzymać. Jarosław Niezgoda: Nie mówmy o nowym otwarciu, najpierw wygrajmy kilka meczów.

Stanisław Moneta (aip)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520