9.2 C
Chicago
czwartek, 18 kwietnia, 2024

Kujawy: Kubuś dostał leki nasenne i już się nie obudził. Trwa proces

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Katarzyna F. i Daniel B. są oskarżeni o doprowadzenie do śmierci 3-letniego Kubusia. W krwi dziecka stwierdzono obecność diazepin. Chłopiec według świadka przywołującego relację matki, miał być wcześniej nadpobudliwy. Dziecko trafiło do szpitala już w stanie śmierci klinicznej.

W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy trwa proces 27-letniej Katarzyny F. i 36-letniego Daniela B. oskarżonych o doprowadzenie „wspólnie i w porozumieniu” do śmierci dziecka Katarzyny F. – Dziecko było w stanie śmierci klinicznej w trakcie reanimacji. Bez akcji serca. Został zaintubowany maską tlenową – mówiła świadek w procesie, lekarz ze szpitala, do którego trafił 3-letni Kuba. Te tragiczne zdarzenia rozegrały się 28 sierpnia 2019 roku.

 

Kobieta i mężczyzna – jak przestawiała to w styczniu tego roku prokuratura – chcieli zająć się w tym czasie sobą, a nie dzieckiem. Według ustaleń śledczych Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ chłopcu podano prawdopodobnie środki nasenne. Zasnął, ale już się nie wybudził. Karetka przyjechała do hotelu. Maluch trafił do szpitala, gdzie zmarł. W środę (24 czerwca) w sądzie sędzia Jarosław Całbecki pytał świadka o to, co działo się, kiedy chłopiec trafił do szpitala.

 

– W trakcie mojego dyżuru wykonywane były badania podstawowe przede wszystkim w kierunku infekcji. Natomiast potem były kontynuowane badania – mówiła świadek. – Podejmowane były działania zmierzające do przywrócenia akcji serca. To udało się po północy. To nie był stan agonalny, ale śmierci klinicznej. Koncentrowałam się na ratowaniu życia. Dziecko wymagało podłączenia do respiratora, intubowania, wymagało podawania leków regulujących ciśnienie krwi. Kiedy wróciła akcja serca, można było ustalać przyczyny jego stanu. Matka mówiła – jak twierdzi świadek – że dzieci (drugie, 10-miesięczne) zostały w pokoju hotelowym, w którym mieszkała. Ona poszła przygotować jedzenie. Kuba miał w tym czasie oglądać telewizję. Kiedy wróciła, dziecko było nieprzytomne, właściwie nieżywe. Jak twierdzi świadek, z relacji matki wynikało, że nie było jej w pokoju jakieś 15-20 minut.

 

– Nie byliśmy w stanie określić, jak długi był okres bezdechu u dziecka. Dopytywałam, czy dziecko chorowało, czy dostawało jakieś leki. Mówiła, że tylko kiedy bolał brzuszek, to dostawał ibufen – zeznawała świadek. W szpitalu podano dziecku adrenalinę i m.in. urofen. – Nie otrzymywało żadnych leków z grupy diazepin, bo dziecko było nieprzytomne – dodała świadek. – Następnego dnia koleżanka przejęła oddział. W dalszym ciągu nie znaliśmy przyczyn takiego stanu zdrowia dziecka, więc poszerzyliśmy badania o toksykologiczne. I wtedy wyszła obecność diazepin, których u nas dziecko na pewno nie otrzymało. Lekarka zaznaczyła, że matka twierdziła, iż dziecko było nadpobudliwe; że były trudności z jego zachowaniem.

 

Chłopiec według tej relacji miał uderzać głową o ścianę, bywał agresywny. Ale matka kategorycznie negowała, że podała mu inny lek, niż ibufen. Sędzia pytał, czy gdyby wtedy, na etapie wywiadu lekarskiego matka powiedziała o podaniu diazepin, dziecko można by jeszcze uratować. – Na pewno moglibyśmy podać dziecku lek odwracający działanie diazepin. Ale to byłoby skuteczne, gdyby dziecko było jeszcze przytomne. Ale on był już w śpiączce, z zatrzymaną akcją serca. Przywróciliśmy akcję serca i krążenie, wyglądało na to, że uda nam się uratować. To już był zbyt długi okres zatrzymania krążenia, dlatego to się nie powiodło – odpowiedziała lekarka.

 

W sądzie zeznawała również lekarka, która przejęła po koleżance dyżur w szpitalu. Mówiła o wykonanym badaniu tomograficznym głowy, które wykazało u dziecka rozległe zmiany związane z zatrzymaniem krążenia. Dzień po przyjęciu chłopca do szpitala zjawił się ojciec Kubusia. – Powiedział, że to młodsze dziecko zostało przewiezione do szpitala dzień wcześniej na wizytę, a starsze dostało wtedy „jakiś zastrzyk” na uspokojenie – mówiła lekarka. – Ojciec przekazał nam to, co powiedziała mu matka dziecka. Ich relacje były niespójne, więc poprosiłam dyrekcję, by zawiadomiła prokuraturę. Matka była pytana, czy podawała dziecku lek relanium, ale ta kategorycznie po raz kolejny zaprzeczyła.

 

aip

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520