Dziewięciu Kubańczyków zginęło, a osiemnastu innych zostało uratowanych przez statek rejsowy po tym, jak ich łódź znaleziono około 130 mil od wybrzeża Florydy – poinformowała Straż Wybrzeża Stanów Zjednoczonych (USCG).
Migrantów znaleziono w piątek. Stwierdzili, że od 22 dni przebywali na wodzie. Wielu z nich było odwodnionych. – Ledwo mogli opuścić swoją łódź. Byli słabi i się trzęśli – powiedział Mark Barney z USCG.
Po zabraniu na pokład statku Brilliance migranci otrzymali jedzenie i wodę, a także pomoc lekarską. Załoga jednostki, która w czwartek wyruszyła z Tampy, postanowiła wysadzić ich w porcie w Cozumel w Meksyku.
Akcję ratunkową przeprowadzono na kilkadziesiąt godzin przed tym, jak w historyczną podróż na Kubę udał się prezydent Barack Obama. Choć stosunki pomiędzy dwoma krajami uległy poprawie, a Kubańczykom łatwiej jest teraz legalnie dostać się do USA, wielu wciąż ryzykuje życie i próbuje przeprawić się przez wodę.
– Straż Wybrzeża obserwuje trwały wzrost w nielegalnych próbach migracji morskiej z Kuby do USA od czasu normalizacji stosunków dyplomatycznych z Kubą w grudniu 2014 roku – informuje USCG.
Tylko w ubiegłym miesiącu 269 Kubańczyków podjęło taką próbę. Od października 2015 odnotowano ich już ponad 2,4 tysiąca.
(łd)