Najniższe wynagrodzenie zasadnicze profesora ma wynosić ponad 7100 zł brutto, czyli prawie 2 tys. zł więcej niż obecnie. Wzrosną też pensje pozostałych pracowników uczelni. Podwyżki to część zmian w szkolnictwie wyższym, które ogłosił wczoraj wicepremier Jarosław Gowin, minister nauki.
Obecnie wysokość minimalnych wynagrodzeń zasadniczych na uczelniach precyzuje rozporządzenie ministra, które określa konkretne kwoty – od 2375 zł dla wykładowcy, przez 4305 zł dla adiunkta z habilitacją, do 5390 zł dla profesora zwyczajnego (wszystkie kwoty brutto). Minister Gowin chce, aby wysokość tych stawek została związana z przeciętnym wynagrodzeniem w sektorze przedsiębiorstw (w styczniu 2018 r. to 4739,5 zł). Nauczyciel akademicki nie mógłby zarabiać mniej niż 75 proc. tej przeciętnej, czyli 3555 zł. Pensja adiunkta skoczyłaby do ponad 5200 zł (110 proc. przeciętnej), a profesora – do 7100 zł (150 proc.).
– W ten sposób środowisko akademickie będzie beneficjentem wzrostu gospodarczego, który odbywa się w całej Polsce. Wpływ na ten wzrost mają również naukowcy – twierdzi wicepremier Jarosław Gowin. Ale określone obecnym rozporządzeniem stawki to nie wszystkie składniki uczelnianych pensji. – Kwoty wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli powiększone są o dodatek stażowy, maksymalnie 20 procent – informuje dr Agnieszka Garcarek-Sikorska z działu promocji Politechniki Łódzkiej. I dodaje, że przeciętne wynagrodzenie na PŁ dla profesora zwyczajnego to 9207 zł, adiunkta z habilitacją 5331 zł, zaś adiunkta 4495 zł.
Podobne wyliczenia przesłała nam także Szkoła Filmowa (odpowiednio: 6027 zł, 4342 zł i 3881 zł). Pozostałe uczelnie, które odpowiedziały na nasze pytania, w tym Uniwersytet Łódzki, wskazały ogólnie, że stosują obowiązujące prawo, czyli stawki z obecnego rozporządzenia. – Sporadycznie, w zależności od szczególnych uwarunkowań dla niektórych z dydaktyków, stawki te są ustalone odmiennie, tj. są nieznacznie wyższe – poinformował wczoraj Jacek Śmiłowski, kanclerz Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Skierniewicach. Więcej o dochodach naukowców można przeczytać w oświadczeniach majątkowych, które muszą składać osoby pełniące eksponowane stanowiska polityczne.
Gdy obecny wojewoda prof. Zbigniew Rau obejmował swój urząd w grudniu 2015 r., w składanym na tę okoliczność oświadczeniu wpisał kwotę „196 102,93 zł wg PIT z 2014 r.” jako dochód uzyskany z działalności „praca naukowo-dydaktyczna w Uniwersytecie Łódzkim/Wydział Prawa i Administracji/prof. zw. – kierownik katedry”. Maciej Rakowski, członek Rady Miejskiej w Łodzi (klub SLD), wpisał w oświadczeniu złożonym w kwietniu 2017 r. jako roczny „dochód ze stosunku pracy w Uniwersytecie Łódzkim” kwotę „55 261,63 zł”. Ponieważ Rakowski w 2017 r. został doktorem habilitowanym i kierownikiem Zakładu Badań nad Rozwojem Administracji i Prawa, można więc się spodziewać wyższej kwoty w następnym oświadczeniu. Podwyżki mają być częścią reformy nauki i szkolnictwa wyższego. Wczoraj wicepremier Gowin ogłosił, że została ona skonsultowana ze środowiskiem akademickim. Wkrótce projektem zmian zajmie się rząd.
Maciej Kałach aip