We wtorek w Chicago odbył się kolejny protest przeciw rasizmowi i nacjonalizmowi, stanowiący odpowiedź na sobotnie wydarzenia w Charlottesville, gdzie życie straciła 32-letnia kobieta, a kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Demonstranci przeszli z Federal Plaza pod Trump Tower. Protestowało kilkaset osób, które występowały nie tylko w opozycji do ksenofobii, ale i postawy prezydenta Donalda Trumpa, który nie potępił nacjonalistów i rasistów w zdecydowany sposób, gdy po raz pierwszy zabrał głos na temat gwałtownych zajść w Wirginii.
Protestujący, wśród nich m.in. grupy Black Lives Matter, Arab American Action Network i Jewish Voices for Peace, podkreślali, że sobotnie wydarzenia nie stanowiły odizolowanego incydentu. – To był atak zorganizowany przez neofaszystowskie bojówki Stanów Zjednoczonych, które chcą się stać siłami skrajnej prawicy oraz Donalda Trumpa – stwierdzili w oświadczeniu organizatorzy.
Również we wtorek prezydenta po raz kolejny skrytykował burmistrz Chicago Rahm Emanuel. Jak powiedział, komentarze Trumpa z ostatnich dni są „niegodne jego urzędu i wynikającego zeń autorytetu moralnego”. Nadmienił, że sam uczestniczył w antynazistowskim marszu w Maruette Park w 1978, który określił mianem „politycznego przebudzenia”.
(łd)