Wtorkowy artykuł w Dzienniku Bałtyckim: „Szpital przeprasza i usuwa sprzęt z Sali porodowej. Rodziła przez pięć godzin, a oni obok sobie drukowali” zaniepokoił Barłomieja Chmielowca, Rzecznika Praw Pacjenta. Żąda on wyjaśnień od prezesa spółki zarządzającej Szpitalem św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie.
W Szpitalu św. Wojciecha 29 października ub. roku w Gdańsku podczas pięciogodzinnej, bardzo trudnej akcji porodowej do sali, w której leżała obnażona kobieta, wchodziły obce osoby, by skorzystać z ogólnodostępnej drukarki – pisaliśmy we wtorkowym artykule „Szpital przeprasza i usuwa sprzęt z Sali porodowej. Rodziła przez pięć godzin, a oni obok sobie drukowali”.
Na artykuł dwa dni później zareagował Rzecznik Praw Pacjenta, Bartłomiej Chmielowiec. W liście wysłanym do naszej redakcji napisał: „W związku z niepokojącymi informacjami jakie ukazały się 29 stycznia br. na łamach Gazety Dziennik Bałtycki w artykule pt. „Szpital przeprasza i usuwa sprzęt z Sali porodowej. Rodziła przez pięć godzin, a oni obok sobie drukowali”, gdzie podczas porodu oprócz pacjentki na sali porodowej przebywały również przypadkowe osoby trzecie (inne niż udzielające świadczeń zdrowotnych), które korzystały z umieszczonej przy oknie drukarki, uprzejmie informujemy, iż Rzecznik Praw Pacjenta w dniu 30 stycznia br. wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Rzecznik wystąpił z prośbą o wyjaśnienia do Prezesa Zarządu podmiotu leczniczego, w którym sytuacja miała miejsce. Prowadzone przez Rzecznika postępowanie ma na celu sprawdzenie czy na Oddziale Położniczo-Ginekologicznym Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku nie zostały naruszone prawa pacjentki do jej intymności i godności. Prawo to wynika z art. 20 ust. 1 w związku z art. 22 ust. 2 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. W chwili obecnej czekamy na odpowiedź”.
Jeszcze przed naszą publikacją szpital wyraził ubolewanie z powodu zdarzenia. Poinformowano nas, że po interwencji pacjentki u jej męża – drukarka została zabrana z sali porodowej.