Kilkanaście krajów jest za zwiększeniem nowego, unijnego budżetu po 2020 roku. Tak wynika z pierwszej dyskusji europejskich przywódców na temat wydatków Wspólnoty, do której doszło na nieformalnym szczycie w Brukseli. Pojawił się też temat powiązania funduszy z praworządnością, choć na razie bardzo ogólnym poziomie.
Negocjacje budżetowe zawsze są trudne, ale te, w związku z dziurą związaną z brexitem i odliczoną składką Brytyjczyków, będą wyjątkowo wymagające. „Wszyscy szefowie państw podeszli do tej kwestii raczej z otwartością, niż przygotowanymi z góry czerwonymi liniami nie do przekroczenia” – relacjonował szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Co nie oznacza, że różnicy zdań i podziałów nie ma. Bo płatnicy netto, czyli kraje, które więcej wpłacają do unijnego budżetu niż z niego otrzymują, nie chcą się zgodzić na zwiększenie składek do wspólnej kasy. Polska jest w grupie, która chce większego budżetu, by obronić przed cięciami politykę rolną, a przede wszystkim politykę spójności. „Jako kraj, który po II wojnie światowej był po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny, musimy nadrabiać straty. Ten proces potrwa jeszcze jedna dekadę” – mówił premier Mateusz Morawiecki.
Wczoraj na szczycie mowa też była o powiązaniu wypłaty unijnych funduszy z praworządnością, czy polityką migracyjną. Na razie jest dyskusja ogólna i początkowa. Do tych pomysłów odniósł się premier Morawiecki. „Warunkowość może i jest bardzo dobrym pomysłem potencjalnie, ale musi być ona zależna od bardzo obiektywnych kryteriów” – dodał. Według premiera warunkowość w wypłacie unijnych funduszy powinna być przede wszystkim makroekonomiczna, uzależniona od wskaźników gospodarczych.
IAR/Beata Płomecka/Bruksela/kano