Oskarżony o zgwałcenie kilku kobiet mężczyzna z Kalifornii pracował jako kierowca Lyfta.
Firma poinformowała we wtorek, że nie ma dowodów na to, by do któregokolwiek z gwałtów doszło w trakcie pracy mężczyzny w roli kierowcy. Dodała jednak, że nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie. Trwa również dochodzenie prokuratury.
Początkowo mówiono, że 36-letni Orlando Vilchez Lazo tylko udawał kierowcę i w ten sposób wabił swoje ofiary. Teraz wiadomo już, że naprawdę pracował dla jednej z czołowych firm ride-sharingowych.
Rzeczniczka Lyfta stwierdziła, że firma próbuje dociec, jak to się stało, że przed podjęciem pracy mężczyźnie udało się pozytywnie przejść przez proces sprawdzania danych. Podkreśliła, że prawdopodobnie przedłożył on fałszywe informacje na temat swojej przeszłości.
Urząd imigracyjny (ICE) poinformował, że oskarżony przebywa w kraju nielegalnie.
(hm)