W samolocie egipskich linii lotniczych EgyptAir, który w ubiegłym tygodniu runął do Morza Śródziemnego nie zaobserwowano przed lotem żadnej usterki technicznej. Jak podaje agencja Reutersa powołując się na egipski dziennik rządowy „Al-Ahram”, maszyna pomyślnie przeszła wszelkie testy.
Tuż przed odlotem z Paryża maszyna była w dobrym stanie technicznym. Dziennik powołał się na podpis pilota statku złożonym w pokładowym dzienniku technicznym samolotu. Na stronie internetowej „Al-Ahram” pojawił się skan dokumentu, z którego jasno wynika, że podczas lotu wysłano 11 „elektronicznych wiadomości.” Pierwsze dwa sygnały wskazywały na sprawne funkcjonowanie silników, trzeci informował o wzroście temperatury na powierzchni drugiego pilota. Kolejne sygnały były przekazywane na trzy minuty przed zniknięciem z radarów. Egipskie i francuskie służby wciąż szukają czarnych skrzynek Airbusa A320, który w nocy ze środy na czwartek zniknął z radarów podczas lotu z Paryża do Kairu. Na pokładzie było 56 pasażerów, siedmiu członków załogi i troje pracowników ochrony. Większość ofiar to Egipcjanie i Francuzi, ale także obywatele Iraku, Kanady, Wielkiej Brytanii, Belgii, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej, Algierii, Sudanu, Czadu i Portugalii. Szczątki samolotu znaleziono w piątek w Morzu Śródziemnym 290 km na północ od wybrzeża egipskiego portu, Aleksandrii. Szef egipskiego biura medycyny sądowej zdementował doniesienia, że na pokładzie samolotu doszło do eksplozji. O wybuchu mówił wcześniej jeden z jego podwładnych. – Wcześniejsze publikacje na ten temat są zupełnie fałszywe. To zaledwie przypuszczenia, które nie pochodzą z naszego biura – powiedział Hisham Abdul Hamid, szef egipskiego biura medycyny sądowej. Teorię o eksplozji odrzucił także niezależny ekspert ds. lotnictwa cywilnego.
TS/Sylwia Arlak AIP