Jeśli Prawo i Sprawiedliwość nie przeforsuje w środę w Sejmie majowych wyborów w formie korespondencyjnej, rząd ogłosi stan klęski żywiołowej i poda się do dymisji. Wówczas wybory prezydenckie odbyłyby się razem z parlamentarnymi dopiero za kilka miesięcy. Według informacji Wprost.pl, to aktualnie najpoważniejszy scenariusz, jaki rozważa kierownictwo PiS.
Wewnątrz obozu władzy trwa spór dotyczący wyborów prezydenckich. PiS chce je przeprowadzić w formie korespondencyjnej w maju, natomiast według Porozumienia Jarosława Gowina to niemożliwe.
Ustawą dotyczącą głosowania korespondencyjnego zajmie się we wtorek Senat, a w środę Sejm. Jeśli „Gowinowcy” się wyłamią, oznacza to koniec Zjednoczonej Prawicy.
Według Wprost.pl, kierownictwo PiS podjęło decyzję, że niezależnie od tego czy będzie pewne wygranej w głosowaniu sejmowym czy nie, doprowadzi do głosowania. – Jarosław Kaczyński postanowił, że głosowanie w tej sprawie się odbędzie niezależnie od jego wyników. Zrobi to specjalnie, żeby winę za przegrane głosowanie i kryzys polityczny zwalić na Jarosława Gowina i Porozumienie – mówi w rozmowie z Wprost.pl osoba z otoczenia prezesa PiS.
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość przegra w środę sejmowe głosowanie, rząd ogłosi stan klęski żywiołowej i poda się do dymisji. Wówczas wybory prezydenckie odbyłyby się razem z parlamentarnymi dopiero za kilka miesięcy – być może 9 lub 16 sierpnia (w okresie 90 dni od dnia zakończenia stanu klęski żywiołowej nie mogą się odbyć wybory).
Według informacji Wprost.pl, to aktualnie najpoważniejszy scenariusz, jaki rozważa kierownictwo PiS, ale prezes Jarosław Kaczyński wciąż liczy, że Jarosław Gowin i jego ludzie ostatecznie poprą majowe wybory.
Red. AIP