Policja na przedmieściach Brukseli nadal postawiona jest w stan gotowości po wtorkowej operacji antyterrorystycznej. Podczas pościgu za podejrzanymi mogącymi mieć związek z listopadową masakrą w Paryżu doszło do kolejnej strzelaniny. Nie żyje jeden z ekstremistów, dwóch wciąż ściga policja.
Ścigani przez policję mężczyźni, którzy wcześniej strzelali do funkcjonariuszy, zabarykadowali się w jednym z mieszkań w Forest, mieście należącym do Regionu Stołecznego Brukseli – poinformował dziennikarzy burmistrz miejscowości Marc-Jean Ghyssels. Jak relacjonuje BBC, mieszkanie otoczyła policja i doszło do strzelaniny. Zginął jednen z podejrzanych ekstremistów. – Podczas przeszukiwania domu przy Rue du Dries znaleźliśmy ciało. Tożsamość zabitego nie jest jeszcze znana, ale z pewnością nie jest to Salah Abdeslam [jeden z dwóch zamachowców z Paryża, wciąż na wolności – red.] – mówił Eric Van Der Sypt, rzecznik belgijskiej prokuratury. Dwie osoby wciąż są ścigane przez policję.
Rannych jest czterech policjantów. Zamknięto ulice, nad domami fruwają helikoptery, na ulicach jest pełno funkcjonariuszy – relacjonują belgijskie media. Jak poinformowało MSW Francji, Belgom pomaga francuska policja. Operacja antyrerrotystyczna miała miejsce w godzinach popołudniowych na przedmieściach stolicy Belgii, w mieście Forest należącym do Regionu Stołecznego Brukseli – podaje Reuters. Policjanci wkroczyli do jednego z domów, doszło do strzelaniny, a podejrzani uciekli funkcjonariuszom i poruszali się po dachach budynków.
– Nalot był związany ze śledztwem w sprawie zamachów w Paryżu – powiedział agencji AFP Eric Van Der Sypt, rzecznik belgijskiego prokuratora federalnego. Zamachowcy, którzy zabili 13 listopada 2015 r. 130 osób, mieli bowiem powiązania z Belgią – mieszkali tu lub mieli belgijskie obywatelstwo. Od listopada belgijska policja prowadzi działania mające na celu rozpracowanie terrorystycznej komórki Państwa Islamskiego w tym sąsiadującym z Francją kraju. Dotąd aresztowano już jedenaście osób. Na wolności wciąż są dwaj zamachowcy Salah Abdeslam i Mohamed Abrin.
Aleksandra Gersz AIP, foto Thierry Monasse/AP