– W 2014 roku UNESCO bezprawnie – sprawa jest w prokuraturze – wpisała sadzony drzewostan na listę dziedzictwa przyrodniczego, jako nietkniętego ludzką ręką w przeszłości – mówił w Sejmie minister środowiska Jan Szyszko, tłumacząc się z działań dokonywanych na terenie Puszczy Białowieskiej. Aktywiści przekonują, że decyzją ministra ingeruje się w obszary chronione.
Już nie tylko polscy aktywiści, ale i dziennikarze zajmujący się ekologią z całego świata, donoszą o ingerencjach w prawnie chronione zasoby Puszczy Białowieskiej. W środę w Sejmie do zarzutów o wycinkę naturalnych drzewostanów odnosił się minister środowiska. – Z jednej strony mamy Unię Europejską, która każe nam robić wszystko, by chronić siedliska, z drugiej UNESCO, które nie pozwala ingerować w tereny, na których się znajdują – argumentował Jan Szyszko. Jak przekonywał, bez odpowiednich zabiegów las wysycha, bądź wręcz przeciwnie, zamienia się w bagno, co powoduje zanik siedlisk chronionych zwierząt. Minister wyjaśniał, że w 2014 roku UNESCO wpisała posadzony po wojnie drzewostan na listę światowego dziedzictwa jako nietknięty ludzką ręką w przeszłości. Szyszko nazwał to posunięcie decyzją polityczną.
– Co w takiej sytuacji można zrobić? Inwentaryzację. Kosztuje ona pięć milionów złotych – mówił minister. Jak tłumaczył, polega ona na porównywaniu przeszłego i obecnego stanu siedlisk w Parku Narodowym, obserwowaniu zajmującego 17 tys. ha obszaru referencyjnego oraz prowadzenie działań naprawczych na dwukrotnie większym obszarze.
Maciej Deja AIP