13.6 C
Chicago
czwartek, 18 kwietnia, 2024

Jak puka się chamów czyli kulisy biznesu boksera Dawida K.

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Ukraść luksusowy wóz, ze “spalocha” wziąć dla niego VIN, podłożyć w urzędzie “lewe papiery”, sprzedać, wyłudzić od państwa VAT, uciec z kasą: tak przez trzy lata działała rzeszowska grupa przestępcza, którą miał kierować znany bokser Dawid K.

To był mało wyrafinowany, ale skuteczny sposób na zdobycie „lewych” pieniędzy. Tak wynika z aktu oskarżenia, z którym mogliśmy się zapoznać. Jeden celnik, jeden znany bokser z koneksjami, jeden „mózg operacji”, jedna księgowa bez zahamowań etycznych plus kilku prezesów – słupów kilku spółek, które poza wystawianiem faktur nie zajmowały się niczym. Ukraść, sfałszować, sprzedać. Proste, skuteczne, ale krótkie nogi miało, bo po trzech latach funkcjonowania takiej grupy lubelska Prokuratura Krajowa kilkanaście osób postawiła w stan oskarżenia. I gdyby nie postać znanego boksera, opinie społeczna potraktowałaby tę „wpadkę” jako zwykły dzień w życiu szemranej przedsiębiorczości w Polsce.

 

Jak puka się chamów

 

Rzeszowianin Krzyszof K. od dawna był na celowniku służb, ścigających przestępczość gospodarczą. W 2011 roku musiał być w gwałtownej potrzebie finansowej, skoro kumplowi skarżył się telefonicznie: „Nie mam pieniędzy na święta i myślę, co tu ukraść”. Michał próbował kumpla ratować, toteż radził, żeby Krzysztof pożyczył jakieś samochody i mu podesłał. To on sprzeda, bo kiedyś się nie dało, a teraz się da. Na to, żeby „puknąć” przedsiębiorcę z Poznania, wpadł właśnie Krzysztof. Michał nie miał nic przeciwko temu, tym bardziej, że – jak zapewniał Krzysztofa – prezes poznańskiej firmy, „pan Lech to cham ze wsi”. Dużo później okazało się, że: pan Lech ”wcale nie jest głównodowodzącym w firmie, a jedynie prezesem – słupem dla firmy wypożyczającej samochody. Co i tak pewnie Krzysztofowi by nie przeszkadzało, bo akceptację kolegi przyjął z entuzjazmem: „To wyp…my go, k…wa, wyp…my go fachowo”. System był prosty: wypożyczyć z firmy auto-rent samochód, najlepiej „na firmę”, a nie na człowieka, żeby trudniej było dojść, kto tak naprawdę wypożyczył. Samochodu nie zwracać, wstawić do zaprzyjaźnionej dziupli, przebić numery, sfałszować mu papiery, sprzedać najlepiej za granicą. Nie wiadomo, czy Krzysztof zaczął pukanie od przedsiębiorcy z Poznania, wiadomo, że z czasem rozszerzył zakres działalności terytorialnie i branżowo.

 

Pukać próbował też skarb państwa i to do spółki z rzeszowskim pięściarzem Dawidem K. i dwoma celnikami.Zaczęło się do wizyty Krzysztofa i Dawida w warszawskiej firmie I. Dariusza B. Ten do niedawna był celnikiem i zaledwie cichym wspólnikiem firmy, której współwłaścicielką była jego żona. Prezesem został dopiero wtedy, kiedy rzucił robotę celnika, bo prawo zakazuje celnikom prowadzenie działalności gospodarczej. Drugim cichym współwłaścicielem i „głośnym”, bo czynnym celnikiem był Adam P., bo jawnym była jego matka. To właśnie Adam P. przyprowadził Krzysztofa i Dawida do warszawskiej firmy. Obaj panowie pochwalili się prezesowi, że mają hutę szkła i mogą z firmą I. wejść w interes.

 

Interes miał polegać na handlu szklanymi wazonami i karafkami do whisky. I rzeczywiście interes zaczął działać. Karafki od I. masowo kupowała firma M.Tomasza Sz. Prezes Tomasz zameldowany był wprawdzie w Głogowie Młp., ale mieszkał w Warszawie. Poza prezesowaniem był bezrobotnym elektrykiem. Formalnie, bo w rzeczywistości zajmował się kradzieżą samochodów i pomocą w ukrywaniu ich. Firma I. płaciła. To jednak nie była ta skala, która by satysfakcjonowała, więc Krzysztof pojechał do Belgii, żeby tam szukać odbiorców karafek. Znalazł firmę M.M. w Antwerepii, prowadzoną przez polskie małżeństwo. Firma M.M. była bardzo głodna karafek do whisky, bo masowo kupowała je od firmy M. Przynajmniej dopóki polskie służby skarbowe nie doszukały się nieścisłości w dokumentacji księgowej tych operacji. Wtedy panowie uznali, że M.M. się spalił, ale przecie firmy M. i I. wciąż chciały karafki sprzedawać. Krzysztof Namówił Piotra K., by ten na Słowacji założył spółkę F. W ten sposób Piotr K. został prezesem, a firmy I. oraz M. sprzedawały karafki na Słowację.

 

Zdaniem śledczych, w całym tym gospodarczym obrocie prawdziwe były tylko pieniądze. Zatrzymani przez policję prezes firmy I. i Krzysztof K. z firmy F. przyznawali skwapliwie, że żadnych karafek nie było, faktury były fikcyjne, zamieszane w proceder firmy nie zajmowały się niczym, prócz wystawiania faktur. Chodziło tylko o wyłudzenie od skarbu państwa podatku i ukrywanie pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Czyli z kradzieży samochodów, fałszowania dla nich dokumentów i oszukiwania urzędników miejskich, by kradzione pojazdy legalizowali. I ponadto: ukrywanie pieniędzy, pochodzących ze sprzedaży kradzionych aut.

 

Interes na kółkach

 

„Chama ze wsi”, czyli prezesa firmy R. z Poznania, grupa Krzysztofa i Dawida przekręciła w ten sposób, że podstawiona przez nich osoba wypożyczyła samochód, nie oddała, wóz trafił do zaufanego mechanika, który „przebił” numer VIN (Vehical Identification Number) samochodu. Krzysztof K. i Dawid K. zajmowali się legalizacją takich pojazdów, by można je było sprzedać na rynku wtórnym. Legalizacja prosta nie była, ale grupa obu panów radziła sobie: na oryginalnych blankietach niemieckich dowodów rejestracyjnych wpisywano nowe dane samochodu, dołączano fikcyjną umowę kupna-sprzedaży. Że niby wóz został kupiony np. w Niemczech. Zdarzało się, że panowie namawiali przypadkowych obywateli niemieckich, by zgodzili się w dokumentach występować jako sprzedający. Dbano o to, by numery VIN nie były fikcyjne, bo rejestry natychmiast by to wychwyciły. Toteż VIN-y pochodziły zwykle od samochodów zaginionych albo spalonych. Jak to określił Krzysztof w rozmowie telefonicznej z kumplem Michałem: Samochód „został zrobiony na spalocha”. Krzysztof K. na ogół trzymał się sugestii kumpla,, że jak kraść, to BMW z wyższej półki, bo na takie jest popyt. I w takie celowali.

 

BMW X6M skradziony został w Niemczech, Dawid K. zarejestrował go w rzeszowskim urzędzie miasta na podstawie sfałszowanego niemieckiego dowodu rejestracyjnego i sfałszowanej umowie kupna. Wóz wyceniono na 420 tys. zł. W podobny sposób zarejestrował w warszawskim ratuszu kradzione BMW 560L za 220 tys. zł. BMW 330D zostało ukradzione w Belgii, Dawid K. zarejestrował je w Rzeszowie. Kradziony w Niemczech ciężarowy MAN TGA10 wyceniono na 400 tys. Nie gardzono wyższej klasy mercedesami i terenowymi KIA. Kradzież, przebicie numerów VIN, spreparowanie pojazdom fałszywej dokumentacji i legalizacji w urzędach miejskich Warszawy i Rzeszowa, to była tylko część procederu. Może nawet ta łatwiejsza. Druga część, to – jak ukryć, albo „wyprać” pieniądze z takiego interesu. W tym celu Krzysztof z Dawidem (a mieli jeszcze do towarzystwa Michała O.), zaangażowali kilkunastu ludzi, którzy już mieli firmy albo zgodzili się firmy założyć. Przelewy pomiędzy kontami tych firm i faktury krążyły bez ustanku, czuwała nad tym księgowa Zofia B. z Rzeszowa.

 

Na fakturach figurowało, że to zwrot pożyczki albo wynagrodzenie za…”, albo pożyczka, albo zaległa zapłata, albo na zapłatę dla kontrahenta”, albo „pożyczka na inwestycję”. Pieniądze i faktury krążyły pomiędzy kontami firm, ale to jeszcze nie była żywa gotówka. Gotówkę z firmowych kont pobierano albo w bankomatach, albo przy kasach bankowych. Ulubionym był bankomat przy ul. Okulickiego w Rzeszowie. Tylko jednego dnia z konta takiej firmy wypłacono za pośrednictwem bankomatu 60 tys. zł. Interes działał jeszcze, kiedy Dawid K. trafił do Zakładu Karnego w Załężu za czerpanie korzyści z cudzego nierządu. W lipcu 2012 roku z prywatnego rachunku jego kolegi Krzysztofa K. na konto ZK w Załężu przeksięgowano 1 tys. zł z adnotacją – „dla Dawida K.”. Nie tylko o ukrycie i „wypranie” pieniędzy ze sprzedaży kradzionych samochodów szło, ale także o unikanie podatku. Jak czytamy w akcie oskarżenia, biegli obliczyli, że grupa chciał orżnąć Skarb Państwa na prawie 10 mln zł.

 

Sypał z zemsty

 

Dawida K. i Krzysztofa K. lubelski prokurator uznał za tych, którzy założyli i kierowali grupą przestępczą. A ta – zdaniem prokuratora – w ciągu dwóch lat ukradła na terenie Niemiec, Belgii i Polski kilkanaście luksusowych samochodów osobowych i ciężarówek. To oni skłonili kilka innych osób do założenia spółek, których jedynym zadaniem było pranie brudnych pieniędzy, ucieczka przed podatkami i wyłudzenia VAT. Ale także „legalizacja” kradzionych samochodów, bo często to te spółki albo kupowały lub sprzedawały (też fikcyjnie) pojazdy, wystawiając dokumenty kupna – sprzedaży. Prezes jednej z takich wyznał, że dostał 2 tys. zł tylko za to, żeby został prezesem. Śledczy uznali też, że to do Dawida K. trafiały pieniądze z przestępczej działalności i to on je rozdzielał członkom grupy „według zasług”. Dawida K. policjanci Centralnego Biura Śledczego zgarnęli w Lublinie. Ledwie dwa lata cieszył się wolnością po odbyciu wyroku za czerpanie korzyści z cudzego nierządu. Tymczasowy areszt mija mu w połowie sierpnia. Początkowo przyznał się do stawianych mu zarzutów i prosił o możliwość dobrowolnego poddania się karze bez przeprowadzania procesu, ale kiedy prokurator „dorzucił mu” do oskarżenia także przestępstwa karno-skarbowe, wycofał się z przyznania się do winy. Niemal wszyscy z kilkunastu osób oskarżonych o działanie w grupie, również prosili o dobrowolne poddanie się karze. Krzysztof K. też. W kręgach policyjnych mówi się, że to on, a nie Dawid K. był mózgiem operacji. I to on „sypał” kumpla Dawida. I wcale nie dlatego, że liczył na łagodny wymiar kary, ale z zemsty: Kiedy siedział w więzieniu, dotarło do niego, że Dawid wykazał się wobec niego daleko posuniętą nielojalnością. Natury obyczajowej. Lubelscy prokuratorzy przyznają: Krzysztof K. „złożył obszerne wyjaśnienia, na podstawie których ustalono znaczną część stanu faktycznego”. Wśród objętych oskarżeniem o działanie w grupie przestępczej świętych nie było: każdy z nich był już wcześniej karany. Nawet księgowa z Rzeszowa.

 

Andrzej Plęs (aip)/fot.Andrzej Banas

- Advertisement -

Podobne

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520