7.1 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Jak często Polacy reagują na okrzyk „Pomocy!”? Rzadko, albo wcale…

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

– Przeraża mnie znieczulica, i to tak blisko mnie – napisała pani Magda po tym, jak do zakrwawionego pijanego człowieka leżącego na jej klatce, po alarmującym krzyku sąsiadki, wyszły… dwie osoby.

Niedziela, dzień odpoczynku, nagle spokój jednego z bydgoskich bloków zakłóca przeraźliwy krzyk: „Pomooocy!”. Głos woła coraz głośniej, rozpaczliwie. – Tylko my zareagowaliśmy, a krzyczała sąsiadka z piętra wyżej – mówi pani Magdalena. – Człowiek leżał w kałuży krwi, wprawdzie pijany, ale nadal człowiek! 16 mieszkań w bloku, 4 na tym konkretnym piętrze. Nikt nie słyszał? To straszne… Socjolog Grzegorz Kaczmarek mówi, że obojętnie jak się je nazwie: znieczulica, brak empatii, współczulności czy uczuć wyższych, to zjawisko wcale nie jest nowe i przypomina historię Amerykanki z Nowego Jorku, którą zamordowano na oczach niemal setek ludzi. – Krzyczała przez wiele minut. Dlaczego tak się dzieje? Każde społeczne zjawisko ma wiele przyczyn. Jedną z przyczyn tzw. znieczulicy jest brak edukacji, bo empatii się uczymy. W tej nauce przeszkadza m.in. agresywny przekaz medialny, który obniża próg wrażliwości – ocenia socjolog. – Czym nas karmią media? Morderstwami, patologią, hałasem. Żeby reagować, dawka musi być coraz wyższa – zauważa dr Kaczmarek.

Naukowiec podaje jeszcze inny, bardziej racjonalny powód zachowania, które zaobserwowano na wspomnianej klatce. – Wielu z nas, skądinąd słusznie, uważa, że za pewne sprawy odpowiadają instytucje: straż miejska, pogotowie. „Niech oni się zajmą tym człowiekiem, w końcu biorą za to pieniądze” – słyszymy. Tylko tu pojawia się delikatna kwestia pewnej granicy. Jedni ją przekraczają, inni nie… I ostatnia sprawa: strach. – Nakarmieni agresją, lękami, boimy się interweniować, bo może nas ktoś pobije, skaleczy, zacznie wymiotować. W pewnych sytuacjach drobna kobieta nie da sobie rady, ale rosły mężczyzna nie powinien się bać udzielić pomocy drobnemu pijaczkowi. Podsumowując: nie uczy się nas ludzkich odruchów. Na dworcu widziałem defibrylator w skrzyneczce. Wolałbym, żeby uczono nas nie tylko obsługi ważnych urządzeń, ale najpierw ludzkich odruchów. Jeśli telefon do straży miejskiej jest ludzkim odruchem, to tak, jesteśmy ludzcy. – We wrześniu interweniowaliśmy w sprawie osób nietrzeźwych bądź bezdomnych 202 razy – mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Bydgoszczy.

Municypalni 75 osób zabrali z klatek schodowych, 7 z zsypów i śmietników. W październiku było już 130 zgłoszeń, 70 z klatek schodowych. Dla porównania styczeń: 401 interwencji, 279 z klatek. – Cały rok mamy takie zgłoszenia. W grę wchodzi odwiezienie do punktu pomocy nietrzeźwym, w którym dyżuruje terapeuta uzależnień, szpital, noclegownia…

Katarzyna Bogucka

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520