Polityk, który zdobył mandat poselski na Lubelszczyźnie, będzie szefem zupełnie nowego resortu. W rządzie nie ma Waldemara Parucha, a ten miał zemścić się za to posunięcie.
W piątek premier poinformował o składzie przyszłego gabinetu. – Chcemy kontynuować nasze zapowiedzi, wszystkie nasze programy. W duchu wiarygodności będziemy w pełni realizowali to, co zapowiedzieliśmy wcześniej – mówił Mateusz Morawiecki zaznaczając, że jego nowy rząd ma być bardzo sprawną drużyną.
W piątek potwierdziły się informacje, że wysokie stanowisko otrzyma Jacek Sasin. To warszawski polityk, który w październikowych wyborach zdobył mandat poselski w okręgu nr 7 czyli tzw. chełmsko-zamojskim. Sasin stanie na czele resortu, który będzie pełnił rolę podobną do zlikwidowanego przez PiS Ministerstwa Skarbu Państwa.
Resort Sasina ma sprawować kontrolę nad spółkami, w których udziały ma państwo. Przed piątkową konferencją prasową głośno też było o tece ministerialnej dla prof. UMCS Waldemara Parucha, szefa rządowego Centrum Analiz Strategicznych. Tak się jednak nie stało, choć sam Paruch potem w mediach mówił, że sytuacja może się jeszcze zmienić.
Jednocześnie tłumaczył, czemu nieobsadzone zostało stanowisko ministra sportu. – Niewykluczone, że jest to forma kuszenia kogoś z opozycji – komentował politolog i dał do zrozumienia, że ministrem może być któryś z senatorów Koalicji Obywatelskiej. Taki ruch oznaczałby, że PiS odbiłby Senat i przejął tam władzę. Tyle, że wypowiedź Parucha mogła – o ile już to się nie stało – spalić plan PiS.
Czy była to zemsta profesora za to, że nie został ministrem? – Wściekłość budzi to, że prof. Paruch opisuje potencjalną strategię polityczną i jednocześnie przykrywa w ten sposób debatę o nowym rządzie – cytuje jednego z działaczy PiS „Rzeczpospolita”. Z kolei Joachim Brudziński w radio komentował: – Nie wiem, co panu profesorowi przyszło do głowy. Ja o żadnych tego typu sytuacjach nie mam żadnej wiedzy
Sławomir Skomra aip