Izraelski parlament zadecydował o samorozwiązaniu. 74 parlamentarzystów opowiedziało się za, przeciw było 45. Premier Benjamin Netanjahu miał czas do północy na stworzenie rządu. Oznacza to, że w kraju odbędą się przedterminowe wybory, do których może dojść we wrześniu.
W kwietniu partia Likud obecnego premiera zdobyła 35 miejsc w 120 mandatowym Knesecie, pomimo ciążących na nim oskarżeń o korupcję. Netanjahu odrzuca oskarżenia twierdząc, że jest to nagonka na jego osobę.
Mimo długotrwałych negocjacji nie udało mu się stworzyć stabilnej koalicji. Brak porozumienia to efekt sporu z byłym ministrem obrony Avigdorem Liebermanem. Jego nacjonalistyczne ugrupowanie Nasz Dom Izrael zdobyło 5 mandatów, dzięki którym możliwe byłoby utworzenie większościowej koalicji. Lieberman domaga się, by ultraortodoksyjni Żydzi służyli w wojsku – tak jak inni obywatele. To sprawiało, że podpisania porozumienia koalicyjnego odmawiało ugrupowanie Zjednoczony Judaizm Tory, dysponujące 8 mandatami, które reprezentuje właśnie ultraortodoksyjnych Żydów.
Komentatorzy uważają, że Avigdor Lieberman sam chce zostać premierem i już teraz stara się uzyskać mocną pozycję na izraelskiej scenie politycznej. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Lieberman i Netanhaju od dawna darzą się nieskrywaną niechęcią.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/wczesn./Reuter/mile/sk