Centrowa opozycja wygrała ubiegłotygodniowe wybory parlamentarne w Izraelu. Równocześnie jednak żadna z liczących się sił nie będzie w stanie stworzyć większościowej koalicji i rządu. Izraelska komisja wyborcza opublikowała właśnie oficjalne wyniki głosowania sprzed tygodnia.
Według podanych przez komisję informacji, centrowy opozycyjny blok wyborczy byłego szefa sztabu armii Benny’ego Gantza uzyskał 33 miejsca w Knessecie, a prawicowa partia dotychczasowego premiera Benjamina Netanjahu o jedno miejsce mniej. Na trzecim miejscu ze znacznie lepszym wynikiem niż sondażowe prognozy znalazła się koalicja partii arabskich. Gorszy wynik niż przewidywano odnotowały ugrupowania ultraortodoksyjne.
Podane przez komisję wyniki zostaną teraz przesłane do prezydenta Izraela Reuvena Rivlina. To właśnie on w przyszłym tygodniu ma zdecydować, kogo desygnować na premiera. Sytuacja jest patowa, bo żadna z dużych partii nie będzie w stanie stworzyć większościowej koalicji. Premier Benjamin Netanjahu może liczyć na największą liczbę koalicjantów, ale nawet on nie będzie miał większości w Knessecie.
Zaraz po wyborach czołowi politycy publicznie mówili o możliwości powołania rządu jedności narodowej. Będzie to jednak niezwykle trudne, bo zarówno Benny Gantz, jak i Benjamin Netanjahu wykluczają oddanie teki premiera rywalowi.
Wybory parlamentarne zostały zarządzone po tym, jak w kwietniu Benjaminowi Netanjahu nie udało się sformować koalicji rządowej mimo minimalnego zwycięstwa nad blokiem Benny’ego Gantza.
Informacyjna Agencja Radiowa/#Wojciech Cegielski/RTR/Haaretz/AFP/dw