W 2018 roku prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński zarabiał przeciętnie 63 531 zł brutto miesięcznie. NBP nie podaje dokładnych zarobków dyrektorek – „asystentek” Glapińskiego. Wiadomo jedynie, że jedna z nich – Martyna Wojciechowska – zarabia „trochę lepiej” niż wynosi przeciętne wynagrodzenie na stanowisku dyrektora wNBP – w 2018 roku było to 36 308 zł miesięcznie.
W grudniu „Gazeta Wyborcza” podała, że Martyna Wojciechowska, jedna z „asystentek” prezesa NBP, a formalnie dyrektor departamentu komunikacji i promocji, zarabia wraz z dodatkami ok. 65 tys. zł miesięcznie. Wojciechowska, która w NBP pracuje od ponad 10 lat, ukończyła filologię rosyjsko-ukraińską oraz podyplomowe dziennikarstwo. W przeszłości była m.in. radną sejmiku mazowieckiego PiS. Jej zarobki zszokowały opinię publiczną. Oburzenia nie kryją też politycy PiS.
Jak się okazało w trakcie środowej konferencji prasowej w NBP zarobki Wojciechowskiej są niższe. Jednak konkretne liczby nie padły. – Pani dyrektora Martyna Wojciechowska może być w grupie osób trochę lepiej zarabiających niż przeciętnie – przekonywała Ewa Raczko, zastępca dyrektora departamentu kadr NBP. Przeciętne wynagrodzenie brutto na stanowisku dyrektora w NBP (ustalone w oparciu o PIT) wyniosło w 2018 roku 36 308 zł i było o dwa tysiące złotych niższe niż jeszcze w 2014 roku.
– Miesięczne wynagrodzenie całkowite w kwocie 60 tys. zł przekroczył tylko jeden z dyrektorów w NBP i miało to miejsce w czasie kadencji prezesa Marka Belki – podkreśliła Raczko. – NBP od lat kształtuje swoje wynagrodzenia analizując poziom płac w sektorze bankowym – dodała, zaznaczając przy tym, że pensje pracowników nie są finansowane ze środków budżetu państwa. Opozycja domaga się ujawnienia dokładnych zarobków pracowników NBP.
Posłowie opozycji przygotowali w tej sprawie projekt ustawy. Chcą, by ustawa została przyjęta na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Co ciekawe, PiS nie wyklucza, że poprze ten pomysł.
JOL aip