Władze w Paryżu donoszą o poważnych stratach materialnych jakie spowodował huragan Irma na francuskich Antylach na Morzu Karaibskim. Ministerstwo spraw wewnętrznych odmawia odpowiedzi na pytanie czy są ofiary.
Uszkodzone budynki, zrujnowane hotele, połamane drzewa, ulice pod wodą, zatopione samochody i położone na wybrzeżu domy, zalane przez dochodzące do dwunastu metrów wysokości fale – oto krajobraz po przejściu huraganu, który nadciągnął znad wschodniego Atlantyku z szybkością przekraczającą trzysta kilometrów na godzinę. Uderzając w Antyle stracił na sile, ale i tak pędził z prędkością dwustu czterdziestu kilometrów na godzinę – takiego żywiołu tutaj nie pamiętają najstarsi ludzie. Najbardziej ucierpiały dwie wyspy St. Martin i St. Barthelemy. Informacje o nieco mniejszych stratach napływają z Gwadelupy, gdzie 8 tysięcy domów pozbawionych jest prądu. Wichurze towarzyszyły ulewne, tropikalne deszcze. Na St. Martin huragan uszkodził cztery najbardziej solidne budynki na wyspie – zerwał dach z siedziby prefektury, a powódź zatopiła remizę strażacką unieruchamiając znajdujący się tam sprzęt. Francuska minister do spraw terytoriów zamorskich Annick Girardin powiedziała, że przewidywano siłę tego huraganu, który po raz pierwszy od wielu lat dotknął te wyspy, ale, przyznała, że mimo podjętych kroków straty są ogromne. Na pomoc poszkodowanym śpieszą ratownicy z innych części Antyli. W Paryżu władze powołały specjalną komórkę kryzysową.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Marek Brzeziński/Paryż/pbp