W tym tygodniu służby odpowiedzialne za jakość kranówki zamierzają wypłukać wszystkie rury zanieczyszczone rdzą. Wczoraj pracowały m.in. na Nowym Mieście w Rzeszowie.
– Bezwzględnie nie dopuszczę, aby ludzie musieli płacić za nieudolność pracowników miejskich spółek. One są po to, aby robić swoją robotę i dostarczać wodę najwyższej jakości. Za okres, w którym z kranów płynęły zanieczyszczenia mieszkańcy nie zapłacą ani za wodę, ani za jej podgrzanie, ani za ścieki – mówi Tadeusz Ferenc prezydent Rzeszowa.
Przedstawiciele miejskich spółek odpowiedzialnych za dostarczenie i podgrzanie wody wczoraj po raz kolejny zostali wezwani do ratusza. Tym razem w rozmowach wzięli udział także zastępcy prezydenta i miejski skarbnik. Zastanawiali się, w jaki sposób oszacować wysokość strat poniesionych przez rzeszowian i w jaki sposób zwrócić im pieniądze. – Szczegóły będziemy domawiać ze spółdzielniami, do których należą bloki. One dokładnie wiedzą, kiedy i jak długo z kranów płynęła brudna woda – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Burza wokół brudnej wody płynącej w kranów na dobre rozpętała się w piątek.
Po kolejnych interwencjach od niezadowolonych mieszkańców prezydent Tadeusz Ferenc wezwał do ratusza przedstawicieli rad nadzorczych Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Pierwsze z nich wodę do mieszkań dostarcza, drugie – podgrzewa. Rozmowa nie była miła, dlatego już w sobotę spółki zaczęły intensywne prace mające na celu eliminację problemów. Lesław Bącal, dyrektor Techniczny MPEC wyjaśnia, że obie firmy porozumiały się ze spółdzielniami mieszkaniowymi i razem walczą o poprawę sytuacji. – MPWiK odpowiada za rury, my za wymiennikownie ciepła, czyli kilkanaście miejsc, w których woda jest podgrzewana i przesyłana dalej do bloków. Problemy z zanieczyszczeniem wody trwają od lipca i na bieżąco staraliśmy się usunąć dbając o swoje części tego układu.
W listopadzie problem ustał i wydawało się, że już jest wszystko dobrze. Niestety, brudna woda znowu wróciła i teraz zmieniliśmy zakres prac – mówi dyrektor Bącal. W obu spółkach uznano, że przyczyną brudnej wody jest korozja rur już za wymiennikowniami. – Tam za instalację odpowiadają spółdzielnie, które jej nie czyściły. A woda, której ludzie nie zużyją krąży w obiegu i wraca z bloku z osadami do wymiennikowni. Więc teraz my wyczyścimy bloki na własną rękę. W sobotę konserwacja trwała na osiedlu Krakowska Południe i sporej części Baranówki. Wszystkie bloki chcemy wypłukać do końca tygodnia. To powinno załatwić sprawę – mówi dyrektor Bącal.
Niestety nie wiadomo, jak długo utrzymają się efekty pracy MPWiK i MPEC. Fachowcy nie ustalili dotychczas, co jest przyczyną korozji rur, powodującej rdzawy nalot w wodzie. To maja ustalić eksperci z Politechniki Rzeszowskiej. – Na podstawie ich analizy, mam nadzieje, że będzie można wyeliminować problem na stałe – mówi Lesław Bącal. MPEC zapewnia, że za wodę użytą do płukania instalacji mieszkańcy nie zapłacą ani grosza. Podobnie jak za brudną wodę, jaka była im dostarczana do domów. – Ludzie oczekują jakości, której my im nie zapewniliśmy. Zatem nie będą płacić – zapewniają w MPEC.
Stracili wysokie pensje
Sytuacja nie pozostanie jednak bez echa w obu miejskich spółkach odpowiedzialnych za dostarczenie i podgrzanie wody do mieszkań. – Problemy z czystością wody trwają już od ponad pół roku. Nie pomogły nawet nagany, jakich prezydent udzielił prezesom MPEC i MPWiK. Dlatego jest już przesądzone, że obaj stracą stanowiska. Rady nadzorcze spółek mają się zebrać w tej sprawie w tym tygodniu, może nawet jeszcze dzisiaj – mówi Maciej Chłodnicki. Adam Tunia prezesem MPWiK jest od stycznia 2004 roku. Tylko w ubiegłym roku osiągnął tu dochód w wysokości 259 tys. zł. Józef Wicher w 2014 roku zarobił w MPEC 168 tys. zł. Jako członek zarządu tej spółki pracuje od początku 2008 roku.
Bartosz Gubernat (aip)