– Ludzie dali nam wyraźny sygnał, byśmy kontynuowali walkę w naszym kraju i poza jego granicami. Będziemy walczyć o grecką dumę – powiedział Alexis Tsipras po ogłoszeniu zwycięstwa jego partii w niedzielnych wyborach. – Przed nami dużo trudności, ale mamy solidne podstawy, by je pokonać. Nie stanie się to za sprawą magii, ale poprzez ciężką pracę – mówił do swoich zwolenników zgromadzonych na wiecu w Atenach.
Jak zaznaczają komentarzy, do uzyskania większości parlamentarnej Tsipras będzie potrzebował od kilku do kilkunastu głosów posłów innych partii. Nowy rząd nie będzie miał łatwego zadania – będzie bowiem musiał borykać się z oszczędnościowymi reformami, które mają wyciągnąć zadłużony kraj z kryzysu. W niedzielę Grecy głosowali także m.in. na: skrajnie prawicowy i antyimigracyjny Złoty Świt, który zajął trzecie miejsce zdobywając ok 7 proc. głosów, a także Ogólnogrecki Ruch Socjalistyczny (Pasok), partię Niezależni Grecy (byłego i prawdopodobnie przyszłego koalicjanta Syrizy) oraz Jedność Ludową – ugrupowanie złożone z „rebeliantów”, którzy odeszli z Syrizy.
Przyspieszone wybory ogłoszone w sierpniu nie wzbudziły wśród Greków takich emocji jak te w styczniu: frekwencja spadła z 63 do 55 proc., co jest słabym wynikiem jak na miejscowe standardy. Dymisja premiera Alexisa Tsiprasa miała ostudzić emocje deputowanych, którzy sprzeciwiali się warunkom pomocy udzielonej pogrążonej w kryzysie Grecji przez kredytodawców. W zamian za pomoc i utrzymanie kraju w strefie euro Tsipras musiał zgodzić się na dalsze bolesne cięcia w sektorze państwowym, w tym daleko idące reformy emerytalne. Mimo buntu wśród członków jego partii, premierowi udało się przekonać znaczną część deputowanych do poparcia porozumienia z Unią Europejską i programu pomocowego. Grecja otrzymała już pierwszą transzę (13 miliardów euro) z nowego programu pomocowego o łącznej wysokości 86 miliardów euro.
Maciej Deja AIP