9.8 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Efekciarski Donald Tusk. Jak ocenić wystąpienie szefa Rady Europejskiej na UW?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Z wielką ciekawością wysłuchałem wykładu Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim, który bardziej był mową polityczną niż naukową. Powiedzianą z głowy, (oprócz niego taką umiejętność ma chyba tylko Jarosław Kaczyński), bardzo ładnie zresztą. Zatem jak ocenić to wystąpienie? Niczym sędzia jazdy figurowej na lodzie, ocenię kilka elementów.

Styl Tusk ma świetny. Pobyt w Brukseli nie ujął mu nic a nic z tego daru czarowania słowem. Ale w części odnoszącej się do historii, merytorycznie były premier, niestety, był bardzo słaby, zwłaszcza jak na historyka z wykształcenia. Szkolne, czytankowe oceny Konstytucji 3 maja, nawet z błędem faktograficznym (Konstytucja wcale nie poprawiała sytuacji chłopów pańszczyźnianych). W ocenie teraźniejszości – Tusk był do bólu przewidywalny. Wreszcie był fascynujący, gdy idzie o ocenę zagrożeń cywilizacyjnych, niebezpieczeństw wynikających z rewolucji technologicznej, uzależnienia naszych dzieci od internetu.

 

W Polsce nikt inny, może jeszcze tylko Mateusz Morawiecki, nie mówi o tych sprawach jako o kluczowych dla naszej przyszłości. W tym sensie Tusk był wizjonerski, lata świetlne przed innymi liderami polskiej klasy politycznej. Ale zarazem to był też Donald Tusk, jakiego znamy z czasów, gdy był premierem – świetnie powiedział, ale żadnych pomysłów, własnych recept nie przedstawił. A akurat on z polskich polityków ma największy wpływ na ograniczenie potęgi Google’a czy Facebooka. Czyli można powiedzieć było klasycznie, tak jak zawsze w wypadku Donalda Tuska – efekciarsko. Tylko dalej nie wiemy, o co mu chodzi, co chce osiągnąć, czy w ogóle ma jakiś plan polityczny.

 

Nawet pięknie powiedziany banał pozostaje banałem. Sympatycy Tuska mogą czuć się rozczarowani, bo nie uderzył tuż przed samymi wyborami w werble bojowe Sympatycy Tuska mogą czuć się rozczarowani, bo nie uderzył tuż przed samymi wyborami w werble bojowe, zwłaszcza że zapowiadano to wystąpienie jako dzień, w którym Donald Tusk powie coś bardzo ważnego. Z tego punktu widzenia, z mocno napompowanego balonika, szybko po wystąpieniu Tuska zeszła większość powietrza.

 

Obóz rządzący bardziej niźli na Tusku skupił się na jego „supporcie”, czyli tym, jak na scenę wprowadził Tuska Leszek Jażdżewski. Ten redaktor naczelny „Liberté!” wygłosił płomienne przemówienie, w którym uwagę najmocniej zwróciło zaatakowanie Kościoła katolickiego. W dość pałkarskim i brzydkim stylu. Ale też widać, że Jażdżewski nie bardzo rozumie, o czym mówi, ma ograniczoną wiedzę, czym jest Kościół. Tak, katolicki kler w Polsce nigdy nie był w tak „doskonałej” formie jak teraz. Między innymi również dlatego, bo przez wiele lat dbał o to Donald Tusk. Tylko że w Kościele nie chodzi o to, jak postępuje jakiś ksiądz albo jak święty jest jakiś biskup. W Kościele katolickim nie chodzi o to, żeby wierzyć w księży. Chodzi o to, że ludzie go tworzący wierzą, że właśnie tutaj Chrystus zostawił obietnicę zbawienia. A paradoksalnie antyklerykalizm dziś, jak nigdy wcześniej, może przysłużyć się samemu Kościołowi, bo ma dzięki temu szansę stanąć w prawdzie.

 

Jednak jest coś innego, co pokazuje Donalda Tuska jako przebiegłego i bardzo machiawelicznego gracza. Również w przeszłości Tusk wszystkie trudne sprawy rozwiązywał nie swoimi rękoma. Nie jest możliwe, żeby Donald Tusk nie wiedział, w jakim kontekście występuje. Dobrze wiedział, że Jażdżewski, człowiek, z którym blisko współpracuje, uderzy mocno w antyklerykalne tony w stylu Palikota. W wypadku Donalda Tuska słabo to wypadło w zestawieniu z jego apelami o współpracę zamiast nienawiści.

 

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520