Setki tysięcy młodych ludzi w Anglii żyje w warunkach urągających godności, a często też niebezpiecznych dla zdrowia. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez dziennik Guardian. Wyśrubowane ceny i nadwyżka popytu nad podażą sprawia, że zdarza się, że wkraczając w dorosłość ludzie mieszkają na przykład w domu bez ogrzewania.
Dziury w ścianach, robaki w materacu, woda kapiąca z sufitu, pleśń pokrywająca kuchnię – to tylko kilka wyliczanych problemów w mieszkaniach kosztujących czasem nawet 1100 funtów, czyli około pięciu i pół tysiąca złotych. „W takich warunkach w dorosłe życie wkracza około pół miliona ludzi na Wyspach” – ostrzega Guardian I wylicza szereg innych przykładów. Trzydziestoletnia matka w okolicach Bristolu relacjonuje, że w jej mieszkaniu była taka wilgoć, że łóżeczko jej dziecka po prostu się rozpadło-
„Młodzi nie mają wyboru, muszą wynajmować mieszkania od prywatnych właścicieli” – mówi gazecie Dan Wilson Craw, szef organizacji „Generation Rent” pomagających młodym z podobnymi problemami. Na Wyspach jest to bowiem problem generacyjny. Ceny mieszkań są wysokie, a brakuje tańszych, socjalnych. Młodzi ludzie – często na tzw. umowach śmieciowych – weszli w dorosłość w czasach kryzysu i mogą tylko pomarzyć o uzbieraniu na własny kąt. Ich zarobki są niepewne, podwyżki nieczęste i nieznaczne, a obecnie – pożerane w dodatku przez inflację. Tymczasem czynsz rośnie. Średnio o 15% w ostatnich siedmiu latach.
Rząd przyznaje, że na Wyspach buduje się za mało domów, szczególnie w sektorze tańszych mieszkań. Stara się wprowadzić przepisy wzmacniające pozycję prawną wynajmujących wobec właścicieli. A Poly Neate, szefowa organizacji Shelter pomagającej lokatorom, dodaje: „ci ludzie żyją często w po prostu niebezpiecznych warunkach. Tragedia Grenfell Tower pokazała, jak katastrofalne konsekwencje może to przynieść”.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adam Dąbrowski, Londyn/kj