-0.8 C
Chicago
wtorek, 19 marca, 2024

Czeka nas paraliż wrocławskich szpitali? Lekarze rezydenci mają dość i szykują się do zaostrzenia protestu

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Do strajkujących fizjoterapeutów i diagnostów, którzy poszli na zwolnienia i urlopy, lada dzień dołączą młodzi lekarze, którzy – jak mówią – nie chcą narażać życia i zdrowia, zarzynając się dodatkowymi dyżurami. Sprawdź, co to oznacza dla Wrocławia i Dolnego Śląska.

– My, pracownicy laboratoriów wraz z fizjoterapeutami, dbając o zdrową pracę, wypowiadamy klauzule opt-out, co oznacza, że nie bierzemy nadgodzin oraz rezygnujemy z dodatkowych dyżurów – mówi Łukasz Tucki, wiceprzewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych. Wraz z fizjoterapeutami od poniedziałku postanowili znów zaostrzyć swój protest wracając do strajku włoskiego. – Nasze przemęczenie zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia błędu, a dodatkowo pracując za dużo, na swoich barkach utrzymujemy niewydolny system ochrony zdrowia. Czy warto? – pytają, idąc na urlopy, a także rezygnując z dodatkowych dyżurów i zleceń. Strajk włoski to jednak przede wszystkim, wykonywanie skrupulatnie obowiązków, bez pośpiechu i z wykorzystaniem wszystkich, przysługujących przerw w pracy.

 

Podobnie jak to miało miejsce na początku maja, zamierzają też brać wolne by oddawać krew. Fizjoterapeuci domagają się podwyżek o 1600 zł miesięcznie, a przede wszystkim wzrostu wyceny świadczeń gwarantowanych fizjoterapeutycznych i urlopów szkoleniowych. Ich wypłaty wahają się od 1600 do 1800 zł na rękę, a za to nie da się wyżyć – mówią. Mając dość niespełnionych obietnic ze strony rządu, postanowili o sobie przypomnieć. Praca na dwa etaty czy łapanie dodatkowych zleceń w kilku miejscach to powszechna wśród nich praktyka.

 

W podobnej sytuacji są diagności, tam, gdzie będzie ich mniej, dłużej trzeba będzie poczekać na wyniki badań. Akcja odbędzie się pod hasłem „Dość poniżania! Przestajemy ratować system”. Diagności żądają dwóch podwyżek po 500 złotych w dwóch ratach, pierwszej od zaraz, a drugiej od stycznia. Ich zarobki są niewiele wyższe od fizjoterapeutów i wahają się od od 2,5 do 3,5 tysiąca złotych. Wprawdzie przedstawiciele związków i dyrektorzy szpitali negocjowali spotykając się w oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia. Niestety – jak mówią fizjoterapeuci i diagności – rozmowy nic nie przyniosły. Od dyrektorów placówek usłyszeli, że nie ma dla nich pieniędzy na podwyżki. Co prawda protestujący deklarują, że nie porzucą pacjentów, ale ich protest oznacza, że kolejki do nich wydłużą się jeszcze bardziej. Jeżeli chodzi o rehabilitację, to teraz czekać na nią trzeba od 4 do 5 miesięcy. W Polsce mamy blisko 60 tysięcy dyplomowanych fizjoterapeutów, a na Dolnym Śląsku pracuje niespełna 5 tysięcy z nich. Im dłużej potrwa protest, tym bardziej kolejki będą rosły.

 

Protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych nie dotknie placówek, których dyrekcje porozumiały się z pracownikami, co do podwyżek. Tak stało się między innymi w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ulicy Borowskiej we Wrocławiu. Podobnie sytuacja wygląda w prywatnych placówkach, które rehabilitują w ramach kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Na przykład we Vratislavia Medica przy ulicy Lekarskiej. Takich porozumień nie zawarto jednak w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka we Wrocławiu, czy na przykład w Centrum Medycznym Dobrzyńska.

 

Strajk włoski diagnostów i fizjoterapeutów, to przedsmak, tego, co czeka nas od 1 października, czyli planowanego zaostrzenia protestu przez lekarzy rezydentów. – To nowa odsłona naszego protestu, który trwa już od lat, a zbliżające się wybory wcale nie są tu bez znaczenia – słyszymy od Jana Czarneckiego, lekarza rezydenta i jednego z przedstawicieli Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Wezwali kolegów do przyłączenia się do protestu pod hasłem „Akcja Zdrowa Praca”. Za tym hasłem kryje się ograniczenie czasu pracy maksymalnie do 48 godzin tygodniowo. Przez ostatnie miesiące namawiali kolegów do wypowiadania klauzul opt-out do końca sierpnia i w rezultacie do rezygnacji z dodatkowych zajęć od 1 października.

 

Jak podkreśla Jan Czarnecki, protest ma być formą sprzeciwu wobec stanu służby zdrowia w Polsce oraz braku realizacji porozumienia zawartego pomiędzy rządem, a lekarzami w lutym 2018 roku. Nie chcemy już zarzynać się dodatkowymi dyżurami, by wiązać koniec z końcem i w tej sposób ukrywać dramatyczną sytuację kadrową i finansową publicznych szpitali. Nie możemy zgadzać się na zagrażający pacjentowi i nam system – argumentują lekarze rezydenci i jak podkreślają – nie chodzi im wcale o podwyżki dla siebie. Domagają się zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w przeciągu trzech lat, zwiększenia liczby personelu w placówkach i skrócenia kolejek do lekarzy specjalistów.

 

Jak na razie wiadomo, że do akcji przyłączy się ponad 1,5 tysiąca młodych lekarzy w całym kraju. To co prawda niewielka część 20 tysięcznej rzeszy rezydentów, ale trzeba pamiętać, że ta liczba może się znacznie zwiększyć, bowiem przystąpienie do „Akcji Zdrowa Praca”, przed wakacjami zadeklarowała zdecydowana większość z nich – ponad 70 procent. Dla zarządzających szpitalami od października oznaczać to będzie, przede wszystkim brak lekarzy na dyżurach i przy stołach operacyjnych. Przedstawiciele największych wrocławskich szpitali, co prawda zapewnili nas, że postarają się zapewnić ciągłość świadczeń, jednak to może okazać się bardzo trudne do wykonania. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ulicy Borowskiej, lekarze rezydenci stanowią ponad 40 procent wszystkich zatrudnionych tam lekarzy.

 

Nie wiadomo jednak ilu z ponad 450 medyków, zdecyduje się na zaostrzenie protestu. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Koszarowej ogólnej liczby zatrudnionych lekarzy dyżuruje ok. 80, z czego 35 to rezydenci. Gdyby tylko część z nich odmówiła pracy ponad postulowane 48 godzin tygodniowo, szpital musiałby ograniczyć przyjęcia i zabiegi. Przypomnijmy, lekarze rezydenci protestują już od 2 października 2017 roku. Początkowo prowadzili protest głodowy, jednak z czasem zdecydowali o zmianie formy sprzeciwu wobec sytuacji w ochronie zdrowia. Od dwóch lat ich główną formą nacisku jest właśnie wypowiadanie klauzul opt-out, co wiąże się z odmową dodatkowej pracy. Na najbliższy czwartek, lekarze rezydenci umówili się na spotkanie z Ministrem Zdrowia Łukaszem Szumowskim, jednak jak usłyszeliśmy od Jana Czarneckiego – znów usłyszymy zapewnienia, że rząd zrobi wszystko by zwiększyć nakłady na leczenie, a także by podwyższyć nasze pensje, jednak obawiam się, że jak zwykle zabraknie konkretów – kwituje.

 

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520