Wania ma zaledwie dziesięć miesięcy i przeżył ponad 30 godzin w ruinach zniszczonego wybuchem gazu dziewięciopiętrowego budynku w Magnitogorsku na zachodzie Rosji.
– Cud, że żyje, cudem było też odnalezienie malucha przez psa tropiącego – mówili ratownicy, a rosyjska telewizja pokazywała z jakim namaszczeniem jeden ze strażaków biegł z malcem w mrozie do ambulansu.
Temperatura nocą spadała w rejonie katastrofy do prawie minus 30 stopni Celsjusz. Chłopca odnaleziono na wysokości pierwszego piętra budowli, która częściowa uległa zawaleniu,. To na tej kondygnacji doszło do wybuchu gazu, jak podejrzewają strażacy.
Maluch przeżył, bo leżał w łóżeczku, był też solidnie opatulony. Chłopczyka natychmiast przetransportowano do szpitala do Moskwy. Ma odmrożenia, niegroźne na szczęście urazy, zdaniem lekarzy będzie żył. Potwierdzono już śmierć dziewięciu osób, około 30 uznaje się za zaginionych. Na miejscu pracują śledczy, którzy mają wyjaśnić okoliczności i przyczyny tragedii. W telewizyjnym wystąpieniu prezydent Władimir Putin zapowiedział pomoc poszkodowanym, a gubernator obwodu czelabińskiego ogłosił 2 stycznia dniem żałoby.
Kazimierz Sikorski AIP