Podczas półgodzinnego poniedziałkowego wystąpienia w Detroit Hillary Clinton zaatakowała Donalda Trumpa, stwierdzając, że jest on „katastrofą, która czeka, aby przydarzyć się Ameryce”.
Na spotkaniu stawiło się ponad 3 tysiące członków Employees International Union – związku pracy, który reprezentuje przeszło milion zatrudnionych. Związek już w listopadzie poparł Clinton. Określono ją wtedy jako liderkę, która będzie dbała o rynek pracy i zagwarantuje rodzinom lepszą przyszłość.
Trumpowi, o którym wzmianka wzbudziła buczenie wśród zgromadzonych, faworytka Demokratów zarzuciła m.in. nieodpowiednie podejście do imigrantów oraz gospodarki.
– Jakim bylibyśmy krajem, gdybyśmy pozwolili Donaldowi Trumpowi, aby rozszarpał nasze rodziny? Musimy odrzucić głośnym i czystym głosem jego niewłaściwą wizję Ameryki. Jego ekonomia to przepis na obniżenie płac. Ameryka by upadła, tak samo jak upadały jego firmy. Pomyślcie, jak ktoś może być stratny na kasynie? – mówiła, odnosząc się do nieudanych interesów miliardera.
Łagodniejszym tonem Clinton wspomniała o swoim partyjnym rywalu Bernie’em Sandersie. Powiedziała, że przyklaskuje jemu i jego sympatykom, ale zaznaczyła, że to ona może zjednoczyć Partię Demokratyczną.
Kilka miesięcy temu w prawyborach w Michigan Sanders niespodziewanie pokonał Clinton, niemniej była pierwsza dama pozostaje na czele wyścigu wyborczego po stronie Demokratów. Zgromadziła do tej pory 2,293 delegatów, przy 1,533 Sandersa. Do zapewnienia sobie nominacji potrzeba 2,383 delegatów.
(dr)