Cisza wyborcza 2015: W niemal połowie państw Unii Europejskiej cisza wyborcza nie obowiązuje. Czy zatem wyborcy są tam „atakowani” nachalną agitacją polityczną? Niekoniecznie. Zwyczajowo w wielu miejscach obowiązuje umowa dżentelmeńska.
Niemcy, Wielka Brytania, Dania, Finlandia, Irlandia, Estonia, Portugalia, Słowacja, Szwecja, Austria, Holandia, Belgia i Cypr. To państwa Unii Europejskiej, które nie milkną przed mającymi odbyć się tam wyborami. Podobnie jest również m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdzie nawet Sąd Najwyższy orzekł, że zakazanie prowadzenia kampanii byłoby niezgodny z konstytucją. Czy to oznacza, że wyborcy przed głosowaniem nie mają chwili spokoju od agitacji politycznej? Niekoniecznie. Marta Gałązka z Instytutu Spraw Publicznych mówi, że w niektórych miejscach obowiązują umowy dżentelmeńskie. – Kandydaci wówczas odpoczywają, nie prowadzą żadnych wieców, spotkań. To jest z ich strony ukłon wobec wyborców, którzy chcieliby się zastanowić na kogo zagłosować – mówi Gałązka. Jak zatem wygląda w takich państwach finał kampanii? – Tam, gdzie nie ma ciszy wyborczej, a funkcjonuje taka ustna umowa, kandydaci rzeczywiście wstrzymują się od działań agitacyjnych. Jeśli już taka umowa jest łamana, to są to raczej incydentalne przypadki, tak jak w Polsce – wyjaśnia Gałązka. W Niemczech taka dżentelmeńska umowa obowiązywała do 2005 roku. Politycy do tego czasu milkli i nie prowadzili kampanii od piątkowego wieczoru, poprzedzającego wybory. Jednak właśnie w 2005 roku, kiedy rywalizacja między ugrupowaniami Angeli Merkel i Gerharda Schrödera była niezwykle zacięta, kandydaci podjęli decyzję o walce o głosy do ostatniej chwili.
AIP