Kilkaset osób demonstrowało w niedzielę na ulicach Chicago przeciwko białej supremacji, której zwolennicy starli się z protestującymi w Charlottesville w Wirginii. Zginęła tam jedna osoba, a 19 osób zostało rannych.
W pobliżu Trump Tower zebrał się w niedzielne popołudnie tłum ok. 400 osób. Donalda Trumpa manifestujący krytykowali za jego reakcję na wydarzenia w Charlottesville. W swojej pierwszej wypowiedzi na temat rozruchów prezydent nie skrytykował w stanowczy sposób nacjonalistów i dał do zrozumienia, że wina leży „po wielu stronach”.
– To, co powiedział Trump, to szaleństwo. Są tylko dwie strony – strona zła oraz dobra. Nie możemy normalizować nienawiści – powiedziała Carol McKinny, jedna z uczestniczek chicagowskiej demonstracji.
Inna stwierdziła, że w trakcie drugiej wojny światowej jej dziadkowie walczyli z nazistami po to, aby ona nie musiała.
– Nie wyobrażam sobie, co by sobie teraz o tym wszystkim pomyśleli – powiedziała.
Niektórzy z rasistów w Charlottesville mieli ze sobą flagi ze swastykami i wykrzykiwali nazistowskie hasła. Podczas starć w tym mieście życie straciła 32-letnia kobieta, kiedy uderzył w nią i innych kontrmanifestantów rozpędzony samochód. Zginęli też dwaj funkcjonariusze w wieku 41 i 48 lat, którzy lecieli z pomocą policyjnym helikopterem.
Solidarity protest in Chicago against Nazis. #BlackLivesMatter #NoHate #Charlottesville #SolidarityWithUVA #solidarity pic.twitter.com/Rf8DYCslLP
— Jordan Scherer (@purplepantsuit) August 13, 2017
(łd)