Elektrownia atomowa w Ostrowcu na Białorusi została uroczyście otwarta w sobotę (7.11), a dwa dni później doszło w niej do awarii – wybuchu transformatorów napięcia w jednym z agregatów. W związku z tym wstrzymano produkcję energii. Białoruskie władze uspokajają, natomiast kraje bałtyckie, na czele z Litwą, żądają wyjaśnień.
O powstaniu elektrowni atomowej na Białorusi pisaliśmy w październiku tego roku. Inwestycja znajduje się niedaleko miejscowości Ostrowiec, który leży w sąsiadującym z Polską obwodzie grodzieńskim. To 300 kilometrów w linii prostej od Białegostoku.
Kraje bałtyckie od dawna sprzeciwiały się budowie elektrowni w Ostrowcu. Zwłaszcza władze Litwy od początku powstawania inwestycji mają obawy co jej bezpieczeństwa. Elektrownia położona jest zaledwie 50 km od Wilna. Kraj sprowadził około 4 milionów tabletek jodu i rozdał je obywatelom. Ich zażywanie pozwala na zapobiegnięcie gromadzeniu się promieniotwórczych pierwiastków w tarczycy. Litwini ćwiczą też ewakuację nadgranicznych terenów.
Nie zważając na protesty państw bałtyckich (oprócz Litwy przeciwni elektrowni były Estonia i Łotwa), prezydent Aleksandr Łukaszenka w sobotę, 7 listopada oficjalnie otworzył elektrownię w Ostrowcu. Dwa dni później doszło w niej do pierwszej poważniejszej awarii. W jednym z agregatów wybuchły transformatory napięcia. Poinformowały o tym litewskie władze. Strona białoruska milczała.
Białoruskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych dopiero wieczorem poinformowało, że w elektrowni konieczna była wymiana części, jednak ten fakt nie zagraża bezpieczeństwu, ponieważ wymieniona część miała należeć do „czwartej kategorii bezpieczeństwa”. Komunikat nie uspokoił jednak Litwinów, którzy skierowali notę o z prośbą o podanie dokładnych informacji dotyczących najnowszego incydentu, przyczyn oraz zapewnienia bezpieczeństwa.
Już podczas budowy elektrowni atomowa w Ostrowcu na Białorusi odnotowano kilka niepokojących awarii. W maju 2019 roku doszło tam do pożaru. Pierwsze przecieki o zdarzeniu pojawiły się dopiero w sierpniu. Początkowo informacje o niebezpiecznym zdarzeniu władze ukryły przed opinią publiczną.
Jakub Laskowski aip