3.6 C
Chicago
sobota, 20 kwietnia, 2024

Awans Śląska do II rundy eliminacji Ligi Europy

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Śląsk Wrocław – NK Celje 3:1. Śląsk wygrał z wicemistrzem Słowenii i awansował do II rundy eliminacji Ligi Europy. Tam już czeka szwedzki IFK Göteborg. W czwartkowy wieczór dobrze zaprezentował się Jacek Kiełb, który strzelił dwa gole. Martwi kontuzja Flavio Paixao. Portugalczyk opuścił boisko już w 11 minucie.

Pierwszy kwadrans w wykonaniu Śląska był bardzo przecięty. Poza jednym uderzeniem głową Tomasza Hołoty, to Celje dłużej utrzymywało się przy piłce i częściej przedostawało się pod pole karne gospodarzy. Nie wyglądało to dobrze, bo wydawało się, że to podopieczni Tadeusza Pawłowskiego przejmą od początku inicjatywę i będą prezentować się przynajmniej tak, jak w pierwszej połowie pierwszego spotkania obu zespołów. Na dodatek niestety już w 11 minucie wrocławianie stracili Flavio, który z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. No cóż – biednemu nawet wiatr w oczy. Nie dość, że w kadrze nie ma nominalnego napastnika, to jeszcze z murawy musiał zejść najlepszy strzelec poprzedniego sezonu. Zastąpił go Krzysztof Ostrowski. Pierwsza poważna szansa nadarzyła się w 19 min. Piłkę w środka pola przejął Robert Pich, podał na skrzydło do Petera Grajciara, ten wypatrzył będącego w polu karnym Kiełba, ale nowego zawodnika WKS-u w ostatniej chwili uprzedził obrońca. Kilka chwil później okazję miał Paweł Zieliński. Dostał piłkę zupełnie niepilnowany przed polem karnym i postanowił błyskawicznie spróbować strzału wolejem. Wyszło… bardzo wysoko. W 31 min. mieliśmy pierwszy celny strzał w meczu. Niestety nie w wykonaniu gospodarzy. Uderzał z dystansu Danijel Miskić, ale na posterunku był Mariusz Pawełek i odbił piłkę do boku. W 35 min. szansę miał ponownie Kiełb, ale wszystko zaczęło się od dobrego odbioru Tomasza Hołoty w środku pola. Z tego poszła błyskawiczna kontra, którą mógł wykończyć były piłkarz Korony Kielce. Jego strzał głową minął jednak bramkę strzeżoną przez Maticia Kotnika. Słoweńcy mogli obudzić wrocławian z letargu w ostatniej minucie pierwszej połowy. Omoregie ruszył z prawej strony, udało mu się dośrodkować, ale na całe szczęście Matej Mrsić skiksował. Uff… Gdyby wyróżniać kogoś ze Śląska po pierwszych trzech kwadransach… No cóż – ciężko. W gazie jest Robert Pich, to było widać już w końcówce poprzedniego sezonu. Najbardziej jednak uderzający był brak Flavio. Wiele razy narzekaliśmy na Portugalczyka, że nie potrafi dryblować, że za często strzela, ale bez niego WKS był porażająco nieporadny. Grający na szpicy Kiełb biegał, walczył, ale to jednak nie to samo. Mimo naszych narzekań po 10 minutach drugiej połowy rywalizacja była rozstrzygnięta, chociaż wszystko zaczęło się dość przypadkowo. Tuż po wznowieniu gry przed narożnikiem pola karnego podanie dostał Ostrowski. Uderzył płasko, piłka otarła się jeszcze od nóg jednego z obrońców, zmyliła bramkarza i wpadła do siatki – 1:0. W 55 min. Celje powinno wyrównać. Z kilku metrów głową próbował Omoregie, trafił w Pawełka, a spadającą piłkę właściwie z linii bramkowej jakimś cudem wybił niewysoki przecież Mariusz Pawelec. Za moment szansę miał Blaz Verhovec, jednak – niepilnowany – posłał strzał w trybuny. WKS odpowiedział kontrą, którą na raty (wreszcie) wykończył Kiełb. Wynik 2:0 dawał już właściwie pewny awans. Nagle zrobiło nam się na Stadionie Wrocław całkiem ciekawe widowisko, zupełnie niepodobne do tego z pierwszej części. Obie drużyny stwarzały więcej sytuacji, częściej strzelały, ale to WKS był zdecydowanie bliżej kolejnych trafień. Swoją szansę miał Pich, w kontrze dwóch na jednego wyszli Grajciar z Kiełbem, a ponad 12,5 tys. kibiców wreszcie zaczęło żywiej reagować. W 75 min. Tadeusz Pawłowski wprowadził na boisko 18-letniego Michała Bartkowiaka. Trener narzekał trochę ostatnio, że nastolatek potrzebuje odpoczynku, ale już po chwili zagrał taką piłkę w pole karne do Kiełba, że palce lizać. W 80 min. NK Celje strzeliło kontaktową bramkę. Dośrodkowanie na długi słupek z lewej strony dotarło do Ivana Firera, który najpierw trafił w Pawełka, ale już poprawił celnie. Przez moment jakiś niepokój o wynik się pojawił, ale w 90 min. sprawę rozstrzygnął Kiełb swoim drugim golem. Trzeba powiedzieć, że nieźle przywitał się z wrocławską publicznością. Chwilę wcześniej w słupek trafił jeszcze Bartkowiak. Kolejnym rywalem Śląska będzie szwedki IFK Göteborg. Pierwszy mecz we Wrocławiu w czwartek, 16 lipca o godz. 20. Rewanż tydzień później.

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520