Gdyby nie akcja saudyjskich sił specjalnych doszłoby do zamachu w jednym z najświętszych miejsc muzułmanów, na Wielki Meczet w Mekce. Kiedy otoczono jeden z domów w Ajyad al-Masafi niedaleko Mekki, w którym znajdował się niedoszły zamachowiec, ten wysadził się w powietrze, trzykondygnacyjny budynek zawalił się, podają saudyjskie źródła.
Jak podaje saudyjski resort spraw wewnętrznych do ataku szykowały się w sumie trzy grupy terrorystów, dwa z nich miały swoje kryjówki w Mekce, jedna w Jeddah. Aresztowano pięć osób, w tym kobietę podejrzanych o szykowanie zamachu, podał Mansour al-Turki, rzeczni saudyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych.
Być może za atakiem stali dżihadyści Państwa Islamskiego. Lider tego ostatniego, Abu Bakr al-Baghdadi nawoływał niedawno do uderzenia na cele w królestwie saudyjskim, co miało być karą za działania Arabii Saudyjskiej wspólnie z USA w Syrii i Iraku.
Miejsce do ataku wybrano nie przypadkowo, do wspomnianego meczetu każdy muzułmanin powinien pielgrzymować choć raz w życiu. Grupy terrorystyczne nasiliły ataki na Arabię Saudyjska od roku 2014, między innymi doszło do podłożenia bomb w Medinie. W lipcu ubiegłego roku w tym mieście od wybuchu bomby samobójcy zginęło w Medinie czterech żołnierzy saudyjskich, a pięciu innych odniosło rany.
Niemal w tym samym czasie terroryści atakowali w Jeddah and Qatif. Zdaniem amerykańskiej CIA za tymi atakami stało Państwo Islamskie.
Kazimierz Sikorski AIP