Obryw skalny w jaskini Wielkiej Śnieżnej spowolni akcję ratunkową w jaskinie Wielkiej Śnieżnej w Tatrach Zachodnich. Rano oberwała się cześć ściany skalnej w głównym ciągu w jaskini. Zniszczone zostało oporęczowanie, które ułatwia ratownikom poruszanie się w jaskini. Na szczęście na skutek obrywu nikomu nic się nie stało. TOPR opublikował filmy z akcji ratunkowej.
– Do obrywu doszło ok. 300 metrów pod ziemią, przed tzw. Suchym Biwakiem – mówi Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. – Do obrywu doszło w trakcie wymiany grup ratowników. Na szczęście w momencie obrywu nie było w tym rejonie żadnego z naszych ratowników. Obryw zniszczył jednak oporęczowanie, jakie wcześniej przygotowali sobie ratownicy. Uszkodzone zostały mocowania do przypięcia lin poręczowych, jak i same liny zostały pocięte. – My na szczęście mamy przygotowany zapas lin zarówno na dole, jak i przy wejściu do jaskini. Zanim jednak nowa grupa ratowników przystąpi do przeszukiwania korytarzy, trzeba naprawić poręczowanie – dodaje naczelnik.
Gdy to poręczowanie uda się poprawić, ratownicy zejdą do studni na głębokości ok. 500 metrów, którą odbyli w środę. Na dnie studni – głębokiej na 3 metry i szerokiej na metr – znajduje się wejście do korytarza. – Udało nam się zajrzeć do tego korytarza. To nadal bardzo wąska szczelina. Widać tak taką skośną pochylnię. Dalsze kilka metrów widać wyraźne rozszerzenie, które pozwoli z pewności poruszać się przez kilka-kilkanaście metrów bez kolejnych działań pirotechnicznych. Najwęższe miejsce w tym nowym korytarzu jest przy samym wejściu ze studni – dodaje Jan Krzysztof.
Nie udało się użyć specjalnej kamery endoskopowej, jaką mieli ze sobą ratownicy. – Działał ona 10 sekund. Okazało się, że jest tam tak ciasno, że przemieszczenie i wykorzystywanie tego sprzętu jest niemożliwe – dodaje naczelnik TOPR. Ratownicy powinni wejść do nowego korytarza w ciągu najbliższych kilku godzin. – Cały czas liczymy na to, że znajdujemy się blisko, w tym miejscu, gdzie oni rzeczywiście powinni być – mówi Jan Krzysztof.
W czwartek TOPR opublikował filmy z akcji ratunkowej. Widać na nich w jakich warunkach muszą pracować ratownicy. Akcja ratunkowa w Tatrach trwa już piątą dobę – od sobotniego wieczora. Grotołazi weszli zaś do jaskini w czwartek wieczorem. Gdy dotarli w rejon tzw. Przemkowych Partii (ok. 500 metrów pod ziemią), korytarz, który eksplorowali zalała wodą odcinając im drogę odwrotu. Gdy po kilkunastu godzinach okazało się, że woda nie opada, ich koledzy wydostali się z jaskini i zaalarmowali TOPR.
Ratownicy przyznają, że szanse na odnalezienie żywych grotołazów są bardzo małe. W jaskini panuje bowiem duża wilgoć, a temperatura wynosi zaledwie 4 stopnia. Grotołazom grozi przede wszystkim hipotermia. Od początku działań ratunkowych wzięło w nich udział już ponad 50 osób – ratowników TOPR i Horskiej Zachrannej Służby, a także straży pożarnej. Obecnie w jaskinie działają tylko ratownicy TOPR.
**
Nadal nie ma kontaktu z grotołazami, uwięzionymi w Jaskini Wielkiej Śnieżnej – poinformował naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Dodał, że ratownicy są przekonani, że zbliżają się do zaginionych, mówił też o tym jak wygląda teraz praca ratowników.
– Ratownik podchodzi na miejsce, gdzie musi wykonać odwierty, do tych odwiertów musi założyć materiały wybuchowe, podłączyć stosowne kable, wyjść na zewnątrz, odpalić, odczekać odpowiednią ilość czasu kontrolując warunki – relacjonował Krzysztof.
aip