Anglicyzmy zaczynają się coraz bardziej szerzyć w codziennej francuskiej mowie. Wskazują na to wyniki analizy przeprowadzonej na życzenie dziennika „Le Parisien” w związku z „Tygodniem języka francuskiego”.
Przy urzędzie premiera istnieje specjalna Komisja do spraw terminologii i neologizmów, która współpracuje z Francuską Akademią Nauk. A ta jest wyrocznią w sprawa języka francuskiego, snując dywagacje, czy skoro szefem resortu jest kobieta, to przed słowem minister należy postawić rodzajnik męski czy żeński. Komisja premiera proponuje francuskie wyrażenia dla szerzących anglicyzmów. Ale ulica swoje. Dziewięciu na dziesięciu Francuzów na co dzień zamiast cieszyć się mową Moliera używa wyrażeń angielskich, czasami nie zdając sobie sprawy z tego, że pochodzą one zza Kanału La Manche czy wręcz zza Atlantyku. Tak jest ze słowami „scanner” czy „drone” Nastolatki piszą SMS-y używając angielskich skrótów, a menagerowie, by dogadać się w biznesie: „Low cost”, „casting”, „cleaner”. Puryści językowi biją na alarm: z tym fantem trzeba coś zrobić, by chronić francuski.
IAR/Marek Brzeziński/Paryż/em/nyg
90% Francuzów używa zapożyczeń z angielskiego w języku potocznym
- Advertisement -