27 unijnych krajów formalnie zgodziło się na opóźnienie terminu wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. Decyzja w sprawie elastycznego przedłużenia brexitu do końca stycznia została podjęta w procedurze pisemnej i – zgodnie z przewidywaniami – żaden kraj nie zgłosił sprzeciwu.
„Moi brytyjscy przyjaciele. 27 krajów formalnie zaakceptowało przedłużenie brexitu. To może być już ostatnie opóźnienie. Proszę, wykorzystajcie ten czas jak najlepiej” – napisał na jednym z portali społecznościowych szef Rady Europejskiej. Donald Tusk, którego kadencja kończy się za miesiąc, pożegnał się również z Brytyjczykami. „Moja misja dobiega końca. Będę za Was trzymał kciuki” – napisał Donald Tusk.
To trzecie opóźnienie terminu brexitu. Początkowo Wielka Brytania miała wyjść z Unii 29 marca, później ten termin przesunięto na 12 kwietnia, a następnie na 31 października. Teraz elastyczne opóźnienie do końca stycznia oznacza, że Wielka Brytania będzie mogła opuścić Unię wcześniej, jeśli brytyjski parlament zaakceptuje umowę rozwodową. Zatem możliwe daty brexitu to 1 grudnia, 1 stycznia i ostatecznie 1 lutego.
Jednocześnie unijne kraje podkreśliły, że wykluczają możliwość renegocjacji umowy i oczekują, że Wielka Brytania nie będzie blokować decyzji podejmowanych w Unii.
We wspólnej deklaracji jest też mowa o tym, że do momentu brexitu Wielka Brytania pozostaje państwem członkowskim z pełnymi prawami i obowiązkami. To oznacza, że jeśli nowa Komisja Europejska rozpocznie pracę jeszcze przed brexitem, rząd w Londynie, choć nie chce, będzie musiał wyznaczyć kandydata na komisarza.
Nowa Komisja miała rozpocząć prace 1 listopada, ale ponieważ trójka kandydatów z Francji, Węgier i Rumunii została odrzucona w Parlamencie Europejskim, proces tworzenia wydłuża się i niedawno ustalono, że Komisja rozpocznie prace z miesięcznym opóźnieniem, czyli 1 grudnia.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Beata Płomecka/Bruksela/em/wk