3.6 C
Chicago
sobota, 20 kwietnia, 2024

Żużel jest jak narkotyk

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

www.strony.us - Strony Internetowe, Strony Internetowe Chicago Floryda, Pozycjonowanie, Pozycjonowanie stronwww, Pozycjonowanie Stron Chicago Floryda, Reklama Chicago

Gdy kolega dozna ciężkiej kontuzji lub zginie na torze, oni ścigają się dalej. Dlaczego? Bo żużel jest jak narkotyk i nic nie jest w stanie wyzwolić ich z nałogu.

Kontuzja Tomasza Golloba wstrząsnęła środowiskiem żużlowym. I choć wszyscy mamy nadzieję, że „Chudy” wróci do pełnej sprawności, to niektórzy mówią o czarnej serii czarnego sportu. Przypominają koszmarny wypadek Darcy’ego Warda z 2015 roku (Australijczyk jest sparaliżowany i porusza się na wózku inwalidzkim) oraz śmierć Krystiana Rempały (2016). Nie ma jednak siły, która zatrzymałaby żużlową karawanę. W niedzielę znów przyszliśmy na stadion, by podziwiać gladiatorów, którzy dosiadali motocykli bez hamulców i gnali na złamanie karku po zamkniętym torze z prędkością stu kilometrów na godzinę. – Żużlowcy wszyscy się znają, tworzą taką minirodzinę. Zawsze jest więc przykro, gdy dochodzi do tak dramatycznych wydarzeń. I nie ma znaczenia, czy jest to znany zawodnik, czy początkujący – opowiada Andrzej Koselski, były żużlowiec i trener Polonii Bydgoszcz. – Czy to odstrasza? Raczej nie. Większość powtarza sobie, że mnie to nie spotka. Rodzina wielokrotnie nakłaniała mnie do porzucenia żużla. Bezskutecznie. Pamiętam, jak w Warszawie likwidowano kluby żużlowe. Najbardziej z tego faktu cieszyła się… moja babcia. Mówiła: „Teraz nie będziesz miał gdzie jeździć”. Andrzej Koselski startował w Polonii w latach 1963-1979. W tym czasie był świadkiem dwóch śmiertelnych wydarzeń, które rozegrały się na bydgoskim torze. – W 1974 roku na treningu upadł 17-letni Janusz Lament. Podbiegłem do niego jako pierwszy, chłopak zmarł mi na rękach – wspomina. – Trzy lata wcześniej, podczas meczu ze Spartą Wrocław, zginął Jerzy Bildziukiewicz. Kiedy zabierano go z toru do szpitala, wiedziałem, że z tego nie wyjdzie. Byłem przewidziany do kolejnego wyścigu i pojechałem w nim. To była moja praca. Po wypadku Bildziukiewicza rozegrano jeszcze dwa wyścigi. Mecz przerwano, gdy na stadion dotarła oficjalna wiadomość o śmierci polonisty. – Poszedłem do parkingu. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem, że wrocławianie siedzą przy stole i zajadą się kurczakami. Nie wyglądali na przejętych – wspomina Krzysztof Błażejewski, publicysta naszej gazety, autor wielu książek o tematyce żużlowej. – Żużlowcy są uodpornieni, często zdarzają się upadki i kogoś zabiera karetka. Był gość, nie ma gościa. Za dziesięć minut masz swój wyścig i musisz być skoncentrowany – opowiada Jacek Woźniak, były zawodnik bydgoskiej drużyny, obecnie trener miniżużlowców.

– Kiedy kolega doznawał ciężkiego urazu, to przez moment się nad tym zastanawiałem. Ale krótko. Głęboko wierzyłem, że poważne kontuzje kręgosłupa czy biodra mnie ominą – dodaje Jacek Woźniak. – Gdyby wszyscy myśleli o najgorszym, to nie byłoby żużlowców, motocrossowców, rajdowców czy kierowców Formuły 1 – mówi Marcin Jędrzejewski, obecny kapitan Polonii. – Kiedy wydarzy się tragedia, to myślami jestem z poszkodowanym kolegą. Ale tylko przed i po wyścigu. Zapominam o wszystkim, gdy zakładam kask i wsiadam na motocykl. – Kontuzje kolegów lub moje nigdy nie wywołują u mnie wątpliwości czy lęku. Po swoich upadkach i urazach jestem jeszcze bardziej zdeterminowany – zapewnia Szymon Woźniak, wychowanek Polonii, obecnie zawodnik Betardu Sparty Wrocław. – Gdy dowiaduję się o tragedii kolegi, przeżywam szok, nie mam wtedy wielkiej ochoty do jazdy. Ale ten stan trwa bardzo krótko. Żużel jest bowiem jak narkotyk – opowiada Tomasz Orwat, junior Polonii, który obecnie dochodzi do siebie po operacji ręki. – Gdy zakładam kask, zapominam o złych rzeczach i skupiam się na jeździe. Wiem, jakie ryzyko niesie za sobą uprawianie tego sportu. Żużlowców są setki i każdy z nas powtarza sobie: „mnie to ominie” – dodaje 18-latek. Szymon Woźniak: – Moi najbliżsi nawet nie próbują nakłaniać mnie do porzucenia żużla. Wiedzą, że to jest bez sensu. Andrzej Koselski: – Ktoś ginie lub doznaje ciężkiego urazu, a życie toczy się dalej. W żużlu jest jak na wojnie. Marcin Jędrzejewski: – Żużel to nie tylko nasz zawód, ale przede wszystkim pasja. Nikt i nic nas od niego nie odciągnie.

Krzysztof Wypijewski (aip), Fot. Jarosław Pabijan

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520