14.5 C
Chicago
wtorek, 23 kwietnia, 2024

Złote Maski. Najciekawsze spaktakle w krakowskich teatrach

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Przy okazji plebiscytu Krakowskie Złote Maski i nagrody Ludwików poprosiliśmy dyrektorów teatrów, by wskazali najciekawsze spektakle i role aktorskie, które zapadły im w pamięć w konkurencyjnych teatrach krakowskich.

Zdecydowanie najlepszym spektaklem minionego roku było dla mnie „Wszystko o mojej matce” w reżyserii Michała Borczucha w Łaźni Nowej. To po prostu rzecz the best, zostawiająca w tyle wszystkie pozostałe produkcje. Bardzo dobrze wyreżyserowane i zagrane, z właściwym użyciem środków teatralnych. Wszystkiego było tam tyle, ile trzeba. Cóż to były za emocje. W dalszej kolejności wskazałbym „Wieloryba The Globe” w reżyserii Evy Rysowej (także w Łaźni Nowej”), „Podopiecznych” w reżyserii Pawła Miśkiewicza w Narodowym Starym Teatrze i „Do dna” w reżyserii Ewy Kaim. To spektakle ważne i potrzebne. Jeśli chodzi o aktorskie role, to pewnie nie będę oryginalny, ale wskażę Krzysztofa Globisza za jego rolę w dwóch wspomnianych przedstawieniach – „Wieloryb The Globe” i „Podopieczni”. Wielka wola walki i siła obecności na scenie. To niezwykłe obserwować jego powtórne zaznaczanie swojej obecności na scenie. W momencie, gdy ten najbardziej oczywisty środek wyrazu, jakim jest słowo, zawodzi, on wciąż pokazuje, kim może być aktor i co znaczy jego pojawienie się. Z aktorkami mam problem ze wskazaniem jednej, więc powiem „zbiorowo” – zespół występujący we „Wszystko o mojej matce”. Dałbym im wspólną nagrodę.

Jan Klata –  Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej: Nie czuję się kompetentny ani obiektywny w tej sprawie, dlatego też nie chcę zabierać głosu. Dyrektor przyznaje, że nie ma pełnego oglądu premier w krakowskich teatrach. W miarę regularnie stara się bywać w Starym Teatrze i Teatrze im. J. Słowackiego. Na narodowej scenie szczególną uwagę zwrócił na dwa spektakle: „Triumf woli” oraz „Kosmos”, w której to sztuce znakomitą rolę, jego zdaniem, zagrała Jaśmina Polak. Jak przyznał, nadmiar obowiązków sprawia, że nie chodzi do innych teatrów, nie widział zatem, a wiele słyszał dobrego, spektakli Łaźni Nowej. Bartosz Szydłowski Łaźnia Nowa Z czystym sumieniem mogę polecić „Sekretne życie Friedmanów” w Teatrze Ludowym. To był strzał w 10! Zespół złapał ducha intensywnej pracy i wspaniale rozkwitł. Pokazał swoje możliwości. Cieszę się, że udało się wykorzystać potencjał tych aktorów. Z innych spektakli zdecydowanie polecam „Podopiecznych” w Narodowym Starym Teatrze. Przejmujący pokaz życia uchodźców. Oba te spektakle opowiadają o czymś ważnym, choć każdy o czym innym. Jeśli chodzi o role aktorskie, również podkreśliłbym znaczenie „Sekretnego życia Friedmanów”. To, co robią na scenie Małgorzata Kochan i Piotr Pilitowski, jak i pozostała część zespołu, zasługuje na uznanie.
Pani dyrektor Teatru Ludowego przyznaje, że zbyt mało bywa w innych teatrach, skupiając się na scenie, którą prowadzi. A największe wrażenie zrobiła na niej inscenizacja „Wesela” w ramach uroczystości 70-lecia PWST, w której to spotkało się kilka pokoleń aktorów. – To był wspaniały wieczór, ukazujący moc słowa – co mówię nie kierowana sentymentem, bo to nie moja uczelnia. Ze spektakli, które widziała, dyr. Bogajewska wyróżniła przygotowany w Bagateli, Scena na Sarego, spektakl w reżyserii Anny Rokity „Pitawal – historie kryminalne Krakowa w piosenkach”. – Powstał spektakl bardzo nowoczesny, odcinający się od piwnicznej tradycji piosenki, z innym podejściem do tekstu, jak i muzyki.
1/ „Do dna” reż. Ewa Kaim, PWST Szczególne wyróżnienie za pracę z aktorami. 2/ „Wszystko o mojej matce” reż. Michał Borczuch, Łaźnia Nowa Dosyć interesująca inscenizacja. 3/ „Podopieczni”, reż. Paweł Miśkiewicz, Stary Teatr Wśród aktorów wyróżniłbym w mijającym roku Grzegorza Mielczarka za rolę w „Solaris” (Teatr im. Słowackiego) i Romana Gancarczyka za rolę w „Kosmosie” (Stary Teatr).
Dyrektor najmłodszej krakowskiej sceny Krakowa, zajęty tworzeniem swojego teatr,nie bywa na wielu spektaklach. Śledzi natomiast przedstawienia PWST, której przez lata był pedagogiem. Tam też z zachwytem odebrał „Do dna”, dyplom precyzyjnie reżysersko przygotowany, co podkreśla, przez Ewę Kaim. Jego uwagę zwrócili też wspaniali, świetnie śpiewający wykonawcy, jak i scenografia autorstwa Mirka Kaczmarka. Z innych oglądanych spektakli z przyjemnością odebrał czarną komedię w Teatrze im. Słowackiego „Arszenik i stare koronki”, gdzie zachwycił się rolą Anny Polony, która wspaniale splotła swą vis comica ze swym temperamentem, jak i rolą Krzysztofa Jędryska. – To wspaniała, komediowa rola, popłakałem się ze śmiechu; on postacią Jonatana Brewstera trafił w dziesiątkę.
„Do dna” przygotowany ze studentami PWST przez Ewę Kaim. Zobaczyłem nowy język teatru, perfekcyjne wykonanie, pasję, a zarazem dystans i spokój. Prawdziwa profesja. A przy tym, co ważne, nie nudziłem się przez te półtorej godziny, a nieraz twórcy ciągną swój spektakl i staje się on torturą. Drugi spektakl, który zawładnął moją wyobraźnią, to „Stół z powyłamywanymi nogami”, zrealizowany w Teatrze Mumerus przez Wiesława Hołdysa. To przykład teatru niemal bez słów, który cechuje znakomite aktorstwo, świetne kreowanie przestrzeni, to spektakl, który może być z powodzeniem grany przez 10 lat.
1/„Don Pasquale” – reż. Jerzy Stuhr, Opera Krakowska Za mistrzowską reżyserię i interpretację. 2/ „Do dna” reż. Ewa Kaim, dyplom w PWST Za całokształt tego spektaklu. 3/ „Tannhauser” reż. Laco Adamik Za znakomitą warstwę muzyczną i świetnie poprowadzoną orkiestrę.
Moje serce skłania się ku Teatrowi Łaźnia Nowa. „Wieloryb The Globe” – tekst dedykowany Krzysztofowi Globiszowi, którzy po udarze mózgu wrócił na krakowskie sceny, to propozycja nie do odrzucenia w rywalizacji o najlepszy spektakl i najlepszego aktora. Upór i determinacja wielkiego Krzysztofa Globisza przypomina mi walkę mojego ukochanego profesora śp. Bogdana Hussakowskiego; to była walka nie tyle o powrócenie do zawodu, ale walka o życie, o najbliższych, i o tą jedyną, którą kochał nad życie. Wielkie żony wielkich artystów, to opiekunki i strażniczki Krzyśka i Bogdana. Asia Hussakowska, dołożyła wszelkich starań, by Bogdan mógł wrócić nie tylko do rodziny, ale i do swoich studentów. Czas jego „powrotu” zbiegł się z powstawaniem naszego Teatru Nowego. Bogdan był jednym z współtwórców tego sukcesu. Inauguracyjny spektakl Teatru Nowego nie mógł wyreżyserować nikt inny jak tylko Hussakowski, który udowodnił, że jest w świetnej formie, i który wszystkim swoim wrogom (głównie z kręgu byłych kierowniczych kadr Teatru im. Juliusza Słowackiego) mógł pokazać środkowy palec. Moje wspomnienia związane z Bogdanem powróciły przy spektaklu Teatru Łaźni Nowej, który powstał specjalnie dla równie wielkiego i podobnie doświadczonego przez los profesora Krzysztofa Globisza. Bartosz Szydłowski, niedościgły w Polsce manager i szef Teatru, pokazał wielkie serce i wielką wrażliwość przyjmując pod strzechy spektakl Mateusza Pakuły i reżyserską ekipę Zuzanny Skolias i Marty Ledwoń. Zmieniło się oblicze „Słowaka”, który za chwilę ugości całe nasze krakowskie środowisko. Tu poznamy laureatów Ludwików i plebiscytu „Dziennika Polskiego”. Mam nadzieję, że na deskach tego teatru w dniu naszego święta nie zabraknie profesora Krzysztofa Globisza, nie zostanie pominięty wielorybi spektakl i znajdzie się puste miejsce dla byłego dyrektora tej sceny, Bogdana Hussakowskiego.
– Pewnie widziałam za mało, by wskazywać spektakl czy twórców. Niemniej odważę się; uważam za wydarzenie ostatniego roku efekt pracy Teatru Bagatela w programie „Lato w teatrze”, czyli spektakl „Wyspy szczęśliwe”. To kolejny odcinek z cyklu brutalnej i boleśnie szczerej wizji świata ukazywanej dziecięcą wyobraźnią i dziecięcym głosem. Teatr Bagatela wypracował w tym projekcie formułę, która oddaje głos młodym. Piękne jest miejsce, w którym w tym projekcie stawiają się dorośli twórcy. Są absolutnie w cieniu młodych, są akuszerami ich teatralnej wypowiedzi, służą doświadczeniem i czasem musztrą, ale nie zmieniają głosu dzieci w ich własny…
2016 to kolejny fajny rok dla krakowskiego teatru. I budujące jest to, że w czasach rządzonych przez media elektroniczne, w naszym mieście jest tyle teatrów, są tak różne, a w nich tak wielu teatralnych szaleńców. Dla Wszystkich Was wielkie dzięki i serdeczne gratulacje! Co polecamy? Tyle tego, bo to był rok świetnych produkcji, bardzo dobrych ról, zarówno doświadczonych, jak i młodych aktorów, ciekawych reżyserów zjeżdżających do Krakowa z całej Polski, dobrych festiwali. Zatem, co polecamy? Duże wrażenie zrobił na nas spektakl „Tato” Małgorzaty Bogajewskiej ze znakomitymi rolami Anny Rokity i Marcela Wiercichowskiego. Złote Maski są ważne, bo oceniają Widzowie i im przede wszystkim dziękujemy, że chodzą, że im się chce i że motywują nas do dalszych działań!
Twórca Teatru STU, ucieszony, że „Ludwiki” wracają, też przyznał, że nie miał czasu na wiele premier. Ostatnie spektakle, jakie zapadły mu w pamięć, to „Wróg ludu” w reżyserii Jana Klaty w Starym Teatrze, zwłaszcza z powodu roli Juliusza Chrząstowskiego i jego stand-uperskiej improwizacji, docenia też w tym przedstawieniu rolę Radosława Krzyżowskiego oraz – sprzed kilku miesięcy – dyplom „Do dna” w PWST, finezyjnie przygotowany przez Ewę Kaim, z precyzyjnie poprowadzonymi rolami piątki młodych aktorów.
/„Trzynaście sztuk awangardowych” reż. Roman Siwulak – Cricoteka Przedstawienie nawiązujące do najlepszej tradycji teatru awangardowego, oczywiście również do Teatru Kantora. 2/„Do dna” – reż. Ewa Kaim, dyplom w PWST 3/ „Chór sierot” teatr KTO, jestem fanem tego przedstawienia bez względu na czas, w którym powstało.

Jolanta Ciosek, Wacław Krupiński, Łukasz Gazur (aip), Fot. Dreamstime.com

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520