We Francji za kilka dni odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Startuje w niej jedenaścioro kandydatek i kandydatów, jednak według sondaży tylko z czworga z nich wyłoniona zostanie para, która walczyć będzie w finałowej fazie, 7. maja, o fotel w Pałacu Elizejskim. Przybliżamy Państwu ich sylwetki. Dzisiaj Jean-Luc Melenchon – przywódca skrajnej lewicy.
„Konieczny jest prawdziwy laicyzm. Nie tylko ograniczony do religii, ale i do pieniędzy. Potrzebna nam jest Republika naprawdę należąca do ludu” – mówi kandydat.
Urodzony w Tangerze w Maroku, Jean-Luc-Melenchon ma 65 lat. Od 1976 roku należał do Partii Socjalistycznej, którą opuścił w 2008, by założyć Partię Lewicy, skupiającą tych wszystkich, którzy nie lubią Amerykanów, mają słabość do Rosji i, dla których socjaliści za bardzo skręcają w kierunku socjaldemokracji. Przyciągnął tracących poparcie komunistów i przeciwników liberalizmu.
Zapowiada przejście do produkcji ekologicznej, biorolnictwa i zastąpienie energii nuklearnej odnawialną. Jego program wyrasta z marksizmu adaptowanego do współczesności. To przeciwnik kapitalizmu i kandydat prorosyjski, popiera aneksję Krymu przez Moskwę i chce przyłączyć się do sojuszu takich państw jak Kuba, Boliwia i Wenezuela. Sympatyzuje z Iranem i z reżimem Baszara al Assada w Syrii. Mówi, że Francja wystąpi z traktatów europejskich i z NATO i zorganizuje europejską konferencję bezpieczeństwa – od Atlantyku po Ural. W jego żyłach płynie krew hiszpańska i włoska.
Marek Brzeziński/Paryż, Fot. Dreamstime.com